Dziś przedstawię jak zrobić stylizowaną komodę ze starych szafek nocnych Kilka dni temu zabrałam się za metamorfozę dwóch starych szafek...
Zatrzymaj się. Nie scrolluj bezwiednie kartek życia, nie przeglądaj pobieżnie prasy, nie uciekaj wzrokiem od rozmówcy, gdy czujesz, że w tym czasie masz coś do zrobienia innego, ważnego. Bo czy na pewno ta chwila jest mniej ważna od całej listy zadań w kalendarzu? Czy warto żyć, aby tylko chcieć więcej, więcej, więcej, ukracając tym samym przyjemność z jego doświadczania?
Zatrzymaj się. Nie scrolluj bezwiednie kartek życia, nie przeglądaj pobieżnie prasy, nie uciekaj wzrokiem od rozmówcy, gdy czujesz, że ...
Lubię smak domowych posiłków. Świeże produkty, dorodne warzywa i aromatyczne zioła. Zdrowo, naturalnie i bez większego przeładowania potraw różnorodnymi mieszankami przypraw. Na wielki zbiór warzyw z mojego ogrodu nie mam co nawet liczyć, za to bez problemu wyhodowałam własne zioła.
Moja przygoda z własnym zielnikiem trwa już szósty rok, ale dopiero od dwóch lat suszę zioła na równi z ich zamrażaniem. Dlaczego? Zwyczajnie wszystko wcześniej zjadaliśmy na świeżo, a resztę mroziłam. Które zioła lepiej zamrozić, a które ususzyć? To już zależy od indywidualnych upodobań smakowych. Pisałam o tym tutaj, a dziś chciałabym Wam opowiedzieć moje wrażenia. Świeże zioła zbieramy od wiosny do jesieni, a kiedy to już zależy od danej rośliny. Niektóre zioła zbiera się jeszcze przed kwitnieniem, inne w trakcie.
W naszym ogrodzie posadziłam w tym roku cząber, oregano, bazylię, tymianek, natkę pietruszki, koperek i majeranek. Natkę pietruszki jak i koperek zdecydowanie najlepiej mi mrozić. Zawsze dokładnie płuczę rośliny i suszę delikatnie, ale dokładnie ręcznikiem papierowym. Potem drobno pokrojone przechowuję w słoikach w zamrażarce. W tym roku sporo się ich uzbierało, bo kilka litrowych słoików, a jeszcze natka rośnie w zielniku. Bazylię możecie zamrozić (całe listki) lub zrobić np. sól bazyliową:) Resztę, czyli cząber, oregano, tymianek i majeranek ususzyłam. Od rodziców i teściów dostałam po pięknym bukiecie mięty oraz małą gałązkę lawendy. Ususzyłam również wielkie baldachy kopru zakupionego w nadmiarze do ogórków. Wszystkie rośliny przebrałam z brzydkich liści, posortowane pozwiązywałam w małe bukieciki i powiesiłam na wolnym powietrzu pod osłoną naszego parawanu, gdzie panuje przyjemny cień.
Kilka przydatnych informacji, które znalazłam w sieci:
CZĄBER – suszyć całą część nadziemną, bądź tylko same wierzchołki pędów, wiązać w pęczkach i wieszać na sznurze lub rozkładać cienką warstwą na siatkach, w temperaturze otoczenia (nie wyższej niż35°C) w przewiewnym miejscu.
OREGANO - suszyć w całości, a następnie „ocierać”, czyli pozbawić łodyg zachowując kwiat i liście. Suszyć w temperaturze 35°C. Surowiec tzw. klasy pierwszej zachowuje swoją naturalną barwę. Świeże kwiaty oregano są tak samo jadalne, i tak samo smaczne jak liście.
TYMIANEK - ziele można suszyć w cieniu lub w suszarniach do 35°C. Mniejsze ilości można suszyć powiązane w pęczki, zawieszone na sznurkach. Tymianek schnie dobrze zachowując zieloną barwę liści.
MIĘTA - obrywać liście i suszyć je luźno rozłożone w temperaturze nie przekraczającej 35°C, wyższa powoduje znaczne straty w olejkach. Nie wolno suszyć jej na wolnym powietrzu lub w słońcu. Możemy przeprowadzić również jej drugi zbiór, wówczas suszymy już całe ziele wraz z łodygą.
MELISA – pędy można suszyć w całości lub obrywać liście i suszyć je cienką warstwą w miejscu ocienionym bardzo uważnie w temperaturze 35°C.Ziele powinno zachować swój swoisty kolor, nie może zczernieć.
LAWENDA – możemy suszyć w miejscach przewiewnych i zacienionych, rozkładając cienką warstwą lub w suszarniach ogrzewanych w temperaturze nie przekraczającej 35°C. Wysuszona powinna mieć ładną, naturalną barwę, zapach aromatyczny i przyjemny.
Lubię smak domowych posiłków. Świeże produkty, dorodne warzywa i aromatyczne zioła. Zdrowo, naturalnie i bez większego przeładowania po...
Praca w domu. Dla jednych wymarzona ciepła posadka w idealnym otoczeniu, pośród domowych pieleszy. Dla innych zmora i utrapienie, niekończące się nadgodziny i brak urlopów. Jak to jest naprawdę?
Zacznijmy od początku.
Oboje z mężem mamy to szczęście, że każde z nas pracuje na własny rachunek. Nie musimy codziennie rano zrywać się punkt szósta, czy nawet wcześniej, żeby jechać do centrum. Nasze centrum życia, pracy i odpoczynku jest w jednym miejscu - w naszym domu.
Oboje tak planowaliśmy, żeby w naszym obecnym domu znalazł się kącik do pracy. Znalazło się nawet więcej miejsca, bo pod dachem każde z nas ma własny gabinet. Mieszkamy tu niecałe 3 lata, a od prawie 5 lat (z małymi przerwami) pracujemy z domu i nie zawsze było różowo. Jak to zatem jest z tą pracą w domowych pieleszach? Warto? W Wasze ręce oddaję nasz mały rachunek sumienia i kilka wskazówek do przeanalizowania:)
1. Organizacja i systematyczność
Żeby pójść do pracy trzeba po pierwsze WSTAĆ. Czasem nie jest to łatwe zadanie, gdy po męczącej nocy (małe dzieci przychodzące do naszego łóżka - niemal codziennie!) trzeba ogarnąć się, oporządzić dzieci, posłać do przedszkola, coś zjeść i rozpocząć finalnie pracę. Dobra organizacja w tym przypadku to podstawa. Wczesne pobudki są kluczem, aby nie zacząć pracy grubo po 9:00 - co niestety wiąże się z jej zakończeniem o 17:00. Jeśli pobudka nie wypali, bądź jeśli dzień był poszatkowany z jakiś powodów, praca się przeciąga i po położeniu dzieci spać, otwieramy jej drugi rozdział...
2. Dojazdy
A raczej ich BRAK:)))) To zdecydowanie duży plus. Mieszkając na obrzeżach miasta unikamy korków do centrum oraz z powrotem. To naprawdę duuuży plus.
2. Miejsce do pracy
Jeśli mamy osobny gabinet, jesteśmy szczęściarzami. Jeśli nie potrzebujemy wielkiej pracowni, a jedynie wydzielone miejsce w zacisznym pokoju, mamy szczęście. Jeśli pracujemy w salonie, gdzie kręcą się obok domownicy, dzieci bawią się pod nogami, musimy mieć naprawdę dużo silnej woli i samozaparcia, aby sumiennie oddać się projektom. Wszystkie te stany przerobiliśmy na sobie i własny - USTRONNY - kąt do pracy to zbawienie.
3. Wyżywienie
Najlepiej byłoby przygotowywać sobie obiad na kilka dni naprzód. Robić to wieczorami, gdy dom śpi, aby szybko i sprawnie podgrzać go tylko kolejnego dnia i nie przerywać pracy. Taaak, tak by było najlepiej. A jak jest u nas? W naszym domu gotuję tylko ja. Z góry proszę nie piętnować mi tu mego męża, on po prostu nie umie i może to i lepiej;) A skoro już ja gotuję, to teoretycznie mogłabym to robić wieczorami. Ale po pierwsze - nie chce mi się, choć czasem się zdarza. Po drugie - lubię wszystko świeże, nie lubię odgrzewanych potraw, a zwłaszcza w mikrofali, której unikam jak ognia. Dlatego gotuję w trakcie dnia, rano nastawiam zupę, co jakiś czas doglądam nie przerywając pracy. Mięso najczęściej robię na dwa dni, dodatki zawsze gotuję tuż przed podaniem. I tak to wychodzi, że mniej więcej co dwa dni mam przerwę w ciągu dnia na gotowanie, którą "odrabiam" wieczorami. Mi to jednak pasuje. A zakupy zawsze najlepiej robić wieczorami lub z rana. Mamy to szczęście, że sklepy też mamy pod nosem i jak się czegoś zapomni to nie ma problemu. Oj nawet nie wiecie ile razy zdarzyło mi się wołać do męża: "misiu, a możesz wyskoczyć do sklepu?" - to tak w kwestii dobrej organizacji;P
4. Urlopy
Z tymi urlopami to jest tak, że teoretycznie możemy sobie zrobić urlop w każdym momencie, ale jak już go sobie zrobimy to: a) nikt nam za niego nie zapłaci, b) jesteśmy z pracą do tyłu, bo pracujemy zadaniowo. Dlatego dwutygodniowy urlop to spore obciążenie dla naszego budżetu, a czasem ciężko go zaplanować, bo zawsze jest w pracy coś do zrobienia.
Z drugiej strony można wykorzystać opcję pracy zdalnej i wyjechać gdzieś z rodziną , aby pracować i wypoczywać w innym miejscu. Wykorzystaliśmy tę możliwość kilka razy i było fajnie, choć zawsze osoba przy dziecku "trochę mniej" odpoczywa, niż by chciała;)
5. Dzieci
Praca w domu z dziećmi? Niemożliwe.
Jeśli spodziewaliście się innej odpowiedzi, słodzenia i wychwalania tego stanu pod niebiosa, to albo ja mam wyjątkowo wymagające uwagi dzieci, albo jestem mało zorganizowana. Albo wiecie co? Napiszę inaczej. Praca w domu z dziećmi pod bokiem jest możliwa, ale zupełnie nieefektywna. Kto pracuje zadaniowo, ten wie. Nie zrobisz - nie zarobisz. Gdy się pracuje z maluchem raczkującym pod nogami, ogarnia dom, zabawia się dziecko, próbuje ugotować obiad, to nagle te proste czynności stają się jak jazda na kolejce górskiej. Jak dobrze, że istnieją przedszkola, bo bym zwariowała. I nie zrozumcie mnie źle - problem nie leży w dzieciach, tylko w priorytetach. Dla mnie jako mamy, najważniejsze jest dobro moich pociech, mojej rodziny. Nigdy nie będzie inaczej. Mając dzieci w wieku przedszkolnym naturalne jest że dużo chorują (teraz na szczęście mniej) i pozostają pod moją opieką w domu. A wtedy nie pozostaje nic innego jak ponieść się tą kolejką górską hen daleko, odpuszczając przy tym pracę lub jak w naszym przypadku - pracować wieczorami choć trochę.
6. Życie rodzinne
Warto ustalić sobie na początku granice gdzie kończy się praca a zaczyna się życie rodzinne. Miotanie się gdzieś pomiędzy będzie nieefektywne i frustrujące dla każdej ze stron. Plusem jest, że widzimy się jako rodzina więcej, niż gdybyśmy znikali na długie godziny poza dom. Dzieci by były dłużej w przedszkolu, potem trzeba by było dojechać, chwila zabawy, kolacja i kładzenie spać. Przerabialiśmy to na własnej skórze i nam to nie odpowiada. Gdy nie musimy wybierać się do biura, jest mniejszy pośpiech, a przez to mniejszy stres. Można czasem z rana jeszcze poleżeć i potulić się z dzieciakami, zanim pójdą do przedszkola. Z mężem widuję się częściej i niekoniecznie musimy być odseparowani, możemy też robić sobie przerwę w tym samym czasie. Jemy wspólnie posiłki (najczęściej, ale zdarza się, że talerze wędrują do gabinetów). To my ustalamy co, gdzie i kiedy, więc jesteśmy bardziej dyspozycyjni w temacie wszelkich wizyt u lekarza czy chociażby dziecięcych przedstawień w przedszkolu. Dobra organizacja dnia pracy to efektywne wykorzystanie czasu, a dzięki temu pełniejsze życie rodzinne.
Jestem ciekawa jakie są Wasze doświadczenia związane z pracą w domu. Lubicie i korzystacie? Czy zrezygnowaliście po tygodniu jazdy górską kolejką? ;)
Ps. zdjęcia pokazują tzw. real life z naszego domu w godzinach pracy, czyli jak nie dzieci, to kot na głowie lub kolanach;)
Ps. zdjęcia pokazują tzw. real life z naszego domu w godzinach pracy, czyli jak nie dzieci, to kot na głowie lub kolanach;)
Pozdrawiam
Magda
Praca w domu. Dla jednych wymarzona ciepła posadka w idealnym otoczeniu, pośród domowych pieleszy. Dla innych zmora i utrapienie, niekończą...
Lubicie domowy recykling? Kiedy opatrzą się nam nasze rzeczy, warto zastanowić się zanim podejmiemy radykalne kroki i zechcemy coś wyrzucić. Jeśli tylko możemy - spróbujmy odnowić coś, co wymaga jedynie drobnych poprawek, odświeżenia czy delikatnego podrasowania. Nic bowiem tak nie cieszy jak samodzielnie wykonane dekoracje w niepowtarzalnym kształcie. I ta świadomość, że wystarczy chwila pracy, a nagle coś starego nabiera rumieńców i znów cieszy oko.
Lubicie domowy recykling? Kiedy opatrzą się nam nasze rzeczy, warto zastanowić się zanim podejmiemy radykalne kroki i zechcemy coś wyrz...
Nasze wakacje były bardzo spontaniczne. Totalne last minute, choć już od paru miesięcy debatowaliśmy gdzie i na ile pojechać. Nie żebyśmy mieli worek pieniędzy na taki wypad, po prostu nie mogliśmy się z mężem dogadać! A może mazury, a może morze, a może to, a może tamto. Ech, nigdy nie byłam tak zmęczona wyborem wakacji jak wtedy;) Aż z tego całego zmęczenia wykluła się myśl. A gdyby tak pojechać tylko we dwoje, gdzieś gdzie się wygrzać można, pozwiedzać, wypocząć i mieć tyle wspomnień, że głowa mała?
Nasze wakacje były bardzo spontaniczne. Totalne last minute, choć już od paru miesięcy debatowaliśmy gdzie i na ile pojechać. Nie żebyś...