Wpadam na szybko z instagramowym podsumowaniem miesiąca. Za to uwielbiam tą aplikację, robisz klik i magia chwili ujęta na zdjęciu. Klik i ...
Jak Wam minął weekend? Mój upłynął bardzo intensywnie. Dwa dni trzeba było podzielić pomiędzy kompletowaniem reszty jesienno-zimowej garderoby dla dzieci, spotkaniami ze znajomymi i rodzinnymi wycieczkami. Grafik zapięty był niemal co do minuty, a i tak okazało się, że spontaniczne decyzje są na wagę złota. Niemniej jednak wiedziałam, że pewnien punkt naszego harmonogramu musi pozostać niezmienny. Gdyby nawet było jeszcze zimniej niż ostatniej soboty, to i tak nie mogłam przegapić I edycji wrocławskich targów designu kontury.
Świetna impreza, mnóstwo ciekawych wystawców, industrialne przestrzenie Browaru Mieszczańskiego i ogrom zwiedzających. To tak w wieeelkim skrócie. Było warto zajrzeć choć na chwilę na kontury, a dlaczego? Sami zobaczcie na co zwróciłam uwagę, a tym samym chciałam bliżej Wam przedstawić.
Domowa Stolarnia. Miejsce zdecydowanie z duszą. Same stoisko przyciągało uwagę, skupiając na pięknych, ręcznie robionych przedmiotach z drewna. Wiecie już, że bardzo lubię gdy coś dostaje drugą szansę. Tu zwrócił moją uwagę stół ze starych, nadszarpniętych przez upływający czas desek. Nawet dziury po kornikach były w nim urzekające! Do tego projekt świetnej lampy, której ustawienie można dostosowywać według potrzeb. Dla mnie bomba i to w całkiem rozsądnej cenie:)
Kolorowe włochate kuleczki, czyli filc w roli głównej. Wesołe mebelki od Felt Stories, które robione są w 100% ręcznie, we wnętrzu mogą być ciekawym akcentem kolorystycznym. Całość to bardzo misterna robota, a każdy mebel jest unikatowy. Projektanci z tej warszawskiej pracowni hojnie dzielili się wełnianymi kuleczkami, czego oczywiście nie mogłam przegapić;) Zgarnęłam więc kilka w moich ulubionych kolorach, dzieci i kot dostały również swoje. Kurcze nie wzięłam tylko dla męża, a to ze mnie małpa;)
Kolejne warte zatrzymania się stoisko to lampy od Fulvous. Projektantka Joanna Dziurman dopiero od niedawna zaczęła zabawę ze wzorami ze sklejki wycinanymi laserowo. Czy nowoczesne i nieprzesadzone kształty w połączeniu z pięknymi dekoracyjnymi żarówkami plus atrakcyjne ceny lamp to przepis na sukces? Ja Joasi bardzo kibicuję i na pewno wykorzystam jej lampy w swojej pracy.
Do tego miejsca podchodziłam kilka razy, za każdym zastanawiając się, która rzecz podoba mi się bardziej. Bardzo bogata oferta, świetne wzornictwo, które chce się oglądać. Kooperatywa PANATO oferuje usługi z zakresu projektowania i produkcji akcesoriów reklamowych dla firm. Filc, beton, bawełna i sitodruk to tylko kilka elementów składowych, które nadają ich propozycjom indywidualny charakter. Moim zdaniem robią to świetnie i warto na nich zwrócić uwagę. W dodatku są z Wrocławia:)) Jeśli więc chcecie się nauczyć przygotowywać grafiki metodą sitodruku, to już wiecie gdzie!
Meble od Studio Minimal pokocha każdy fan stylistyki skandynawskiej. Stoliki z plastrów drewna z domalowanymi skarpetkami, nowoczesne, minimalne, piękne. Czego chcieć więcej? No ja chcę ten niebieski stołek!!!
Meble Hex łączą tradycyjne rzemiosło z nowoczesnymi materiałami. Bardzo spodobała mi się zabawa formą i kolorem. Meble nowoczesne, ale nie przesadzone. Dla mnie ponadczasowe.
Kwiatownia to miejsce, które zauroczyło mnie od razu. Pomyślicie, co robi kwiaciarnia na targach designu? Otóż Kwiatownia to nie tylko kwiaty, ale też piękne dekoracje, które ciężko znaleźć gdzie indziej. Samodzielnie tworzone drobne kompozycje, wysokie poczucie estetyki i fachowa ręka - to widać od razu rzucając okiem na to piękne stoisko. Jak wiecie, ja i kwiatki nie nadajemy na tych samych falach, kupiłam więc coś, co mam nadzieję nie zwiędnie po chwili. W moim domu zamieszkały sukulenty w szklanych kulach. Niedługo muszę Wam je koniecznie pokazać bliżej!
Meble od DOMiDEKO na pewno pokochają miłośnicy vintage i shabby chic. Jeśli wiecie jak trudno czasem wyszukać coś wyjątkowego, to na pewno docenicie fakt, że ktoś to zrobi za Was. I nie dość, że sami poszukają to jeszcze pięknie odnowią.
I na koniec lampy, które miałam przyjemność poznać na ostatnich Wzorach w Warszawie. Kto jeszcze nie widział - ten koniecznie musi zapoznać się z ofertą firmy Renament. Dla mnie perełeczki tych targów:)
I to byłby koniec. Jeśli jeszcze jednak macie niedosyt konturowych opowieści, zapraszam na bloga mojej imienniczki Magdy z Mile Maison, z którą to dyskutowałyśmy nad naszymi wzorniczymi zachwytami, zwiedzając razem klimatyczne zakamarki browaru:)
***
WYNIKI GIVEAWAY
A dla tych niecierpliwych, którzy tylko szybko przescrolowali post w poszukiwaniu wyników losowania Jesiennego GiveAway mam już wyniki!!! Nagrodę, czyli dwa piękne ceramiczne pióra wygrywa...
Gratuluję serdecznie i bardzo proszę o kontakt na maila: simplyabouthome@gmail.com w celu ustalenia szczegółów wysyłki:D
Buziaki i do następnego!
Magda
Jak Wam minął weekend? Mój upłynął bardzo intensywnie. Dwa dni trzeba było podzielić pomiędzy kompletowaniem reszty jesienno-zimowej ga...
To była najszybsza metamorfoza świata. Już miałam oddawać stare łóżeczko niemowlęce po moich pociechach, gdy wpadłam na genialny (och ta moja skromność...) pomysł! Wystarczył jeden wieczór, by ze starego łóżeczka, zrobić nową łóżko-kanapę dla starszaka. Jak wiecie szukałam łóżka dla córki, ale czas oczekiwania na realizację był stanowczo za długi. I jak to najczęściej bywa - potrzeba - matką wynalazku, przyszła z pomocą;)
Jesteście ciekawi jak to zrobiłam?
Poniżej pełne DIY:
1. Potrzebujemy łóżeczko, to oczywiste;) Nasze ma wymiary 120/60, czyli tzw. standardzik. Było tanie, drewniane i przemalowałam je na biało, zanim zamieszkała w nim córa.
Mamy wolny wieczór. Patrzymy na godzinę. Jest 19:30. Czas zacząć zabawę:)
Zdejmujemy przednią część (tą z wyjmowanymi szczebelkami, jeśli taką opcję mamy). Odkręcamy śruby i je zachowujemy. Przydadzą się później.
2. Wyjmujemy ruchome szczebelki, a na reszcie szczebli odmierzamy po 25 cm, mierząc od dolnej listwy.
3. Każdy szczebelek przecinamy w zaznaczonym wcześniej miejscu. Ja do tego użyłam niezawodnej piłki laubzegi, z brzeszczotem do drewna. Ot taką miałam pod ręką, ale może być też mała piła itp. Ucięty brzeg nie musi być idealnie równy. Następnie wyłamujemy delikatnie szczebelek , który trzyma się nadal na górnej listwie.
Tak postępujemy z każdym kolejnym szczebelkiem, aż górna listwa będzie wolna, a na dolnej zostaną nasze 25 cm kawałki.
4. Następnie zostawiamy po 5 szczebelków z każdej strony, usuwając szczebelki od środka. Górną listwę przykładamy do pociętej dolnej części i od obu końców odmierzamy po 40 cm lub tak, żeby od krawędzi do dziury na szczebelek, było około 1-2 cm. Wycinamy środek i go wyrzucamy.
Następnie delikatnie obrębiamy nasze okrągłe listewki, alby zmieściły się do otworów w listwach. W każdy otwór wlewamy trochę kleju wikol (lub innego do drewna) i mocno łączymy obie części. Najlepiej pomóc sobie gumowym młotkiem, lub normalnym stukając przez np. koc, aby nie uszkodzić drewna. Pamiętajcie, aby zamontować górną listwę tak, żeby mocowanie śrubami było nadal po zewnętrznej stronie!
5. Naszą nową barierkę montujemy do korpusu łóżeczka, zaczynając od dolnej listwy. Górnymi zajmiemy się chwilę później. Na tym etapie zamaskujemy otwory po usuniętych szczeblach, które są w dolnej listwie. W tym celu wlewamy trochę kleju i mocno wciskamy lekko obrębiony dookoła szczebelek. Następnie tuż przy krawędzi ucinamy szczebelek. Postępujemy z każdym otworem tak samo.
6. Teraz zajmijmy się górą. Zaznaczamy w którym miejscu musimy nawiercić nowe otwory. Teraz wystarczy przykręcić górne listewki i już prawie gotowe. I nawet nie ma jeszcze 23:00;)
7. Wszystkie nierówności wyrównujemy papierem ściernym. Następnie używając szpachlówki do drewna łatamy każdy niepotrzebny już otworek. Najlepiej do tego celu nadaje się nożyk do papieru. Idealnie rozprowadza się nim szpachlówkę. Po wyschnięciu załatane miejsca należy również oszlifować.
8. Jest już późno, szpachlówka prawie wyschła, ale resztę zostawmy na jutro. Możemy tylko przeszlifować (i odpylić) lekko resztę łóżeczka pod jutrzejsze malowanie. Malujemy farbą akrylową. Więcej o malowaniu drewnianych mebli znajdziecie TUTAJ. Łóżeczko malujemy całe, 2-3 razy, zwłaszcza w miejscach, przez które przebija drewno czy stara farba.
Po wyschnięciu można już ustawić w pokoiku i pokazać nasze dzieło dziecku, licząc na najszybszy sukces w usypianiu w otwartym łóżeczku:)) Nam poszło całkiem nieźle, córka szczęśliwa, a matka zadowolona z siebie jak mało kto;)
Ps. wybieracie się na jutrzejsze Wrocławskie Targi Sztuki Użytkowej KONTURY??? Ja tam na pewno będę, do czego i Was serdecznie zapraszam:))) Jeśli nie dacie rady, nie martwcie się - relacja z wydarzenia na pewno będzie!
Pozdrawiam
Magda
To była najszybsza metamorfoza świata. Już miałam oddawać stare łóżeczko niemowlęce po moich pociechach, gdy wpadłam na genialny (och ...
Właściciele minimum jednego kota, pewnie zgodzą się ze mną, że czasem jest tak, że gdzie się nie spojrzeć, tam kot. Ja posiadam tylko jednego, a wszędzie go pełno bowiem...
- Kot wskakuje na kolana, kiedy się najmniej tego spodziewamy.
- Kot włazi pod nogi i to z premedytacją, kiedy tylko ma w tym swój interes (wtedy najczęściej oznacza to pustą miskę).
-Kot podstępnie podkrada nam miejsce, kiedy na chwilę wyskoczymy do toalety. A potem oczywiście udaje, że już głęboko śpi.
- Kot z uporem maniaka wciska się na kolana i wczepia pazurkami tak, że nie sposób się go pozbyć.
- Odpoczywasz, pracujesz, robisz cokolwiek, a nagle orientujesz się, że z drugiego końca pokoju ktoś patrzy się na ciebie intensywnie. No jak to kto - oczywiście że kot!
Nie dziwcie się zatem, że na poniższych zdjęciach, moja kotka tak często zmienia miejsce. Scarlett, jak prawdziwa arystokratka, pozuje do zdjęć i nie opuszcza mnie na krok. Kocham tego mojego kociaka. Co jak co, ale pasuje nam do mieszkania;)
No dobra, przyznaję się, post nie jest do końca o kocie;) Jak zauważyliście... kupiliśmy lustro! Udało się wyszukać coś, co całkiem nieźle wpisuje się w klimat naszego domu (mam nadzieję;)). Rama jest drewniana, więc pewnie jeszcze kiedyś pokuszę się o jej przerobienie na inny kolor. Na razie ten nam odpowiada, a wielkość lustra jest optymalna do naszego kominka. Pięknie powiększa przestrzeń, bo aż się prosiło o taki akcent. Typowo klasyczne rozwiązanie, ale cóż poradzić - jest genialne! Stąd różnorodne ujęcia naszej przestrzeni, która zyskała nowy wymiar. Jest magicznie, bo w końcu i lustro to niesamowite narzędzie w naszych rękach, od wieków wykorzystywane do wróżenia i czarów. Nasze zaczarowało nas totalnie.
Przypominam o jesiennym GiveAway - zostało jeszcze tylko kilka dni, już w niedzielę losowanie szczęśliwca, który otrzyma piękne ceramiczne pióra, widoczne również na tych zdjęciach.
Pozdrawiamy
Magda i kot:)
Właściciele minimum jednego kota, pewnie zgodzą się ze mną, że czasem jest tak, że gdzie się nie spojrzeć, tam kot. Ja posiadam tylko j...
Usłyszałam ostatnio stwierdzenie, że jeżeli się skończy urządzać dom, to należy się zabrać za kolejny. Czy to prawda? Jeśli tak, to po co kończyć to całe urządzanie, po co zapinać coś na ostatni guzik? Może lepiej zostawić nie dokończone? A może po prostu bawić się wnętrzem, przestawiać, układać, stale coś zmieniać, aby nie poczuć się znudzonym?
Te pytania mogą dla mnie pozostać bez odpowiedzi. Wiem, że nie jestem w temacie zmian w moim domu do końca "normalna". Dla mnie dom żyje, zmienia się z czasem i dojrzewa, tak jak i my. To niekończąca się historia. Można chociażby przemalowywać ściany, wymieniać meble, tkaniny, dodatki. W miarę możliwości możemy pokusić się o większy remont, typu wymiana kafli łazienkowych, burzenie ścianek działowych itp. Wszystko po to, aby czuć się dobrze w tej wyjątkowej przestrzeni, jaką jest nasz dom czy mieszkanie.
Gdy dobrze od początku zaplanujemy naszą przestrzeń, dobierzemy odpowiednie barwy i faktury, nie będziemy potrzebowali takich gruntownych zmian. Co to znaczy dobrze? Dla każdego definicja będzie zgoła inna. W końcu nie jesteśmy klonami, każdy z nas ma własne preferencje i określony gust. Ważne jednak, żeby już na początku przemyśleć to, jak będziemy korzystać z przestrzeni, którą mamy do dyspozycji. Reszta to już efekt naszych marzeń o domu, które każdy z nas nosi w sercu.
Gdy dobrze od początku zaplanujemy naszą przestrzeń, dobierzemy odpowiednie barwy i faktury, nie będziemy potrzebowali takich gruntownych zmian. Co to znaczy dobrze? Dla każdego definicja będzie zgoła inna. W końcu nie jesteśmy klonami, każdy z nas ma własne preferencje i określony gust. Ważne jednak, żeby już na początku przemyśleć to, jak będziemy korzystać z przestrzeni, którą mamy do dyspozycji. Reszta to już efekt naszych marzeń o domu, które każdy z nas nosi w sercu.
Jeśli chcecie wiedzieć jak nam się mieszka po remoncie to powiem Wam, że rewelacyjnie. Bez ściemy. Czujemy się tu dobrze, jest nam wygodnie i niewiele rzeczy z listy "do zrobienia" nam nadal tak przeszkadza, jak to było wcześniej. W końcu można się skupić na tym co najistotniejsze, czyli spędzaniu czasu wspólnie, jako rodzina. Remont nie tylko dał nam poczucie wnętrzarskiego spełnienia, ale przede wszystkim zaowocował spokojnym trybem życia, gdzie nie trzeba się martwić i narzekać na podstawowe błędy wykończeniowe poprzednich właścicieli. Jest ergonomicznie, praktycznie, ale i pięknie:) Cieszę się jednak (i trochę wkurzam poniekąd), że nie wszystko jeszcze zrobione. Nasza sypialnia (której tu nigdy jeszcze nie pokazywałam!), pokoje dziecięce, kotłownia w której jest moja mini pralnia, gabinet męża oraz moja pracownia (z której na razie nie korzystam, bo stale jednym okiem muszę być przy dzieciach;). Sporo tego, nie? No właśnie... I tak się zastanawiam, czy jak już skończę ( i kiedy??), czy przyjdzie mi rozglądać się za czymś nowym? Intryguje mnie to pytanie, a tymczasem cieszę się z możliwości jakie jeszcze oferuje mi nasz dom.
Podobno budując dom, pierwszy jest dla wroga, drugi dla przyjaciela, a trzeci już dla siebie. Wprawdzie od zera domu nigdy nie budowałam, a nasze pierwsze mieszkanie opuszczałam z żalem... i ulgą, bo było dla nas za ciasne. Nie sądzę jednak, że było ono dla nas wrogie, nawet gdy w pewnym momencie nasz pierworodny przejął całą sypialnię, mąż pracował w salonie, a łóżko wylądowało w kuchni zamiast stołu. Och to były czasy:) Wychodzi więc na to, że teraz jestem na etapie przyjaciela i wedle powyższej reguły ta historia się jeszcze nie skończy.
Ps. Ponieważ nasz dom się wciąż zmienia, ja się zmieniam to i czas na nowe szaty bloga.
Mam nadzieję, że nowe logo, a tym samym nagłówek bloga, przypadnie Wam do gustu.
EDIT:
Ps. 2 Oczywiście już musiałam coś pozmieniać - jak to ja;) - nagłówek zyskał nowe kolory, bo coś mi do końca nie pasowało. Ot, taka już jestem, zawsze coś zmieniam i trzeba to po prostu zaakceptować;) Ale to już chyba wiecie?? :)
Ps. Ponieważ nasz dom się wciąż zmienia, ja się zmieniam to i czas na nowe szaty bloga.
Mam nadzieję, że nowe logo, a tym samym nagłówek bloga, przypadnie Wam do gustu.
Pozdrawiam
Magda
EDIT:
Ps. 2 Oczywiście już musiałam coś pozmieniać - jak to ja;) - nagłówek zyskał nowe kolory, bo coś mi do końca nie pasowało. Ot, taka już jestem, zawsze coś zmieniam i trzeba to po prostu zaakceptować;) Ale to już chyba wiecie?? :)
Usłyszałam ostatnio stwierdzenie, że jeżeli się skończy urządzać dom, to należy się zabrać za kolejny. Czy to prawda? Jeśli tak, to po co k...
Znacie Cotton Ball Lights? Kto ich nie zna za chwilkę zostanie wtajemniczony i tak jak reszta blogowego (i nie tylko mam nadzieję;) świata oszaleje na ich punkcie. Zupełnie tak jak ja:))) Czasem tak bywa, że wzdycham do czegoś i wzdycham, oglądam setki razy, już prawie (jak prawidziwa zakupoholiczka) mam kliknąć odpowiedni przycisk, ale rozum podpowiada co innego. W głowie nagle się wylicza: zepsuty piekarnik, łóżko dla dziecka, brakujące lampy czy chociażby drewno na zimę. Och czemu ten rozum sprowadza mnie na ziemię? W tym przypadku marzenia na długi czas musiały pozostać marzeniami, a ja musiałam pohamować swoje zachłanne serce;)
Czas mijał i w końcu nadarzyła się wyjątkowa okazja. Na swoim fun page CBL ogłosiło, że potrzebuje pomocy blogerów w promocji fantastycznych kolorów, które były nowością w ich ofercie, nota bene dostępnych tylko u nich! Zgłoszenie wysłałam od razu i jak domyślacie się już po zdjęciach... UDAŁO SIĘ:)))
Nie przedłużając... przedstawiam mój samodzielnie skomponowany zestaw 20 kulek z przepięknymi kolorami shy grey oraz fresh mint. Do tego dwa odcienie szarości, biel oraz mocniejszy akcent - grape. Och, gdybym tylko mogła wybrać dłuższy przewód na pewno dołożyłabym do niego więcej bieli i delikatnych szarości, tak jak na początku planowałam, układając w głowie swój wymarzony łańcuch. Co tam, nie marudzę, marzenia się spełniły! :)))
A skąd tytuł posta? Obejrzycie zdjęcia zaaranżowane w moim domu. Wybrane kolory nie tylko pięknie prezentują się w ciągu dnia, gdy lampki są wyłączone. Dobierałam je tak, aby prezentowały się dobrze w obu wersjach. Ciepłe światło przenikając przez misternie utkane kuleczki sprawia, że wyglądają one magicznie... Tego się nie da wprost opisać, to trzeba samemu zobaczyć!
To będzie piękna jesień... :)
Dziękuję CBL za cudowny prezent:D
Magda
Znacie Cotton Ball Lights ? Kto ich nie zna za chwilkę zostanie wtajemniczony i tak jak reszta blogowego (i nie tylko mam nadzieję;...