Uwielbiam nasze domowe rytuały. Uwielbiam z rana kotłosic się na łóżku z dzieciakami. Uwielbiam przygotowywać w sobotę na śniadanie jajecz...
Kiedy zaledwie 3 dni temu uplotłam swój pierwszy w życiu wianek, nie sądziłam że akurat zgłoszę go na wiankowe wyzwanie na blogu Addicted to Crafts. Pomysł na tą zabawę wydał mi się bardzo ciekawy, a zgłoszone wianki muszą być oczywiście wykonane samodzielnie.
Zapraszam wszystkich serdecznie, bo zostało niewiele czasu!!
Mój wianek został zrobiony bez żadnej "bazy", po prostu ucięłam parę gałęzi z krzaka, który rośnie u mnie pod domem. Spodobały mi się te malutkie zielone kuleczki i pomyślałam, że może to być taka mała namiastka jesieni w moim domu. Wianek plotłam prawie 3 godziny (!), wszystko przeplatając ze sobą, bez żadnych nitek czy drucików, które w tym przypadku mogłyby się zbytnio rzucać w oczy. Do tego delikatna wstążeczka i voilà :)
Kiedy zaledwie 3 dni temu uplotłam swój pierwszy w życiu wianek, nie sądziłam że akurat zgłoszę go na wiankowe wyzwanie na blogu Addicte...
Piękne, słoneczne poranki coraz rzadziej u nas goszczą. Jesień panoszy się i otacza deszczowymi chmurami. Wyczekuję zatem każdego skrawka czystego nieba, ciesząc się nim jak dziecko. Wczoraj nadarzyła się okazja i zrobiłam kilka zdjęć naszego salonu. Wcześniej nie pokazywałam Wam go, ponieważ tak na prawdę... nie było czego. Teraz powoli nabiera rumieńców, a nasze marzenia stają się rzeczywistością.
Ściskam Was gorąco i życzę dużo słońca!
Magda
Piękne, słoneczne poranki coraz rzadziej u nas goszczą. Jesień panoszy się i otacza deszczowymi chmurami. Wyczekuję zatem każdego skraw...

Stało się. Pojechaliśmy na szybkie zakupy w zeszłą sobotę do Ikei. Tak na szybko, kupić parę dupereli, kilka ramek ( bo przeceny ) i krzesła do kącika śniadaniowego w kuchni. Te małe, wcześniej planowane zakupy skończyły się jednak bardzo spontanicznie. Do ramek nie dotarliśmy, dupereli w koszyku brak, z całej mojej skrzętnie układanej listy tylko krzesła do kuchni wybrane. Ja zerkam na listę, a mąż co rusz podsuwa pomysły co by tu jeszcze kupić. Zwariował czy co? Mało tego, na cztery godziny przed przybyciem gości na planowaną imprezę urodzinową córki mój luby stwierdził, że kupujemy stół i krzesła do jadalni. Co by gości w końcu na czymś usadzić, bo był z tym wieczny problem. Ja oczy jak złotówki - on żartuje, czy jak? No mnie nie trzeba długo przekonywać. Spontaniczne zakupy uwielbiam chyba najbardziej!
To był zdecydowanie najszybszy sprint do kas przez Ikeę w moim życiu. Nagła decyzja, że jednak stół trzeba odebrać później i pędzimy z powrotem do domu. Na dwie godziny przed imprezą montowaliśmy krzesła. Stary stół, mega umazany farbą, który również miał zostać przemalowany, przykryłam obrusem. Kolejnego dnia zajęliśmy się montowaniem reszty, a dzieciakom posklejałam z kartonów mały domek. W końcu im też się coś należy;) Ale o tym już innym razem. Dobrej nocy!

Stało się. Pojechaliśmy na szybkie zakupy w zeszłą sobotę do Ikei. Tak na szybko, kupić parę dupereli, kilka ramek ( bo przeceny ) i krze...
Mój piątek, trzynastego, wcale nie okazał się pechowy. Wszak jestem posiadaczką czarnego kota, co ścieżki moje przekracza co chwilę, pecha mimo to nie mam. Przesądna zaś szczególnie nie jestem, ale zawsze w TEN dzień, mam się na baczności. Zwłaszcza, że zaplanowałam sobie na dzisiaj sporo rzeczy do zrobienia, w trybie niemal natychmiastowym. Chciałam pokazać Wam skończoną witrynę, którą tak w pocie czoła dłubałam i dłubałam. Poniżej kilka zdjęć, które pomimo szaro-burej pogody postanowiłam jednak wykonać. Jestem bardzo zadowolona z tej metamorfozy (mąż też!!) i tego, że... to już za mną. Bo powiem Wam szczerze, że choć został jeszcze tylko sekretarzyk, to mój zapał do pracy drastycznie zmalał. Może to przez tą jesień i brak słońca?
Moja córcia skończyła na początku września roczek, a że świętowaliśmy jej urodzinki na urlopie, jutro będzie powtórka dla rodziny. Od rana krzątałam się w kuchni i powstały dwa ciasta - tatra ze śliwkami z tego przepisu oraz moje ulubione ciasto toffi.
Jak wyglądała wcześniej witryna możecie zobaczyć TUTAJ.
A te piękne róże dostałam od męża z okazji wczorajszej rocznicy ślubu :)
Pozdrawiam
Magda
Mój piątek, trzynastego, wcale nie okazał się pechowy. Wszak jestem posiadaczką czarnego kota, co ścieżki moje przekracza co chwilę, pecha ...
Dawno mnie tu nie było...
Na blogu cisza jak makiem zasiał, a Wy nadal zaglądacie.
Dziękuję Wam za to bardzo:)))
Od ostatniego postu minął już ponad miesiąc! W między czasie świadkowałam na ślubie u przyjaciółki i planowałam na szybko wyczekany urlop. Spakować czteroosobową rodzinę niemal na ostatnią chwilę, to nie lada wyczyn. Ale udało się. I gdzieś pomiędzy jednym, a drugim praniem dziecięcych ubranek, skończyłam malować witrynę. Sierpień zleciał tak szybko i intensywnie, że nie wierzę, że to już jesień przed nami. Wracam zatem do blogowania, a ze mną kilka wspomnień z naszych ukochanych Mazur...:)
Dawno mnie tu nie było... Na blogu cisza jak makiem zasiał, a Wy nadal zaglądacie. Dziękuję Wam za to bardzo:))) Od ostatniego p...