Kto zdradzi, ile pączków dziś zjedzone? Ja się nie przyznam, bo podjadałam w trakcie smażenia i wykrawania kolejnych porcji. Zwyczajnie straciłam rachubę ;P Nic na to nie poradzę, ale te pączki - tzw. oponki /obwarzanki/zwał jak zwał, należą do moich ulubionych. Na co dzień nie jem słodyczy, pączków tym bardziej. Ale te serowe pyszności kojarzą mi się z domem rodzinnym i bardzo lubiłam, kiedy moja mama je przygotowywała na tłusty czwartek. To ona mnie nauczyła je robić i teraz ja kontynuuję tę tradycję w swoim domu. Na początek zabrałam się z dziećmi za mielenie białego twarogu. Syn już obeznany w kuchennych obrządkach, pół pomagał, pół wyjadał serowe spaghetti. Potem dodawaliśmy po kolei składniki, a dzieciaki siedziały na blacie kuchennym, podglądając całą procedurę i garnąc się do pomocy. Nie powiem, w takich chwilach, chce się po prostu żyć. Być razem, tu i teraz, umazać się mąką, wylizać łyżkę po słodkim cieście, bawić się i cieszyć wspólnie spędzanym czasem.
Obwarzanki serowe - "oponki""
500 g drobno zmielonego twarogu półtłustego
500 g mąki tortowej
1/2 szklanki cukru
2 jajka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
250 ml kwaśnej śmietany
2-3 łyżki cukru waniliowego
olej do smażenia
cukier puder do posypania
Drobno zmielony biały ser łączymy z jajkami, cukrem, cukrem waniliowym i mieszamy. Dodajemy stopniowo mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia oraz śmietanę. Mieszamy aż wszystkie składniki się połączą. Ciasto ma dość luźną konsystencję, więc lepiej je mieszać w misce (ja korzystam z kitchen aida) i zanim wyłożymy je na blat podsypujemy go obficie mąką. Zagniatamy delikatnie ciasto i wałkujemy na około 0,5-1 cm. Szklanką wykrawamy kółka a kieliszkiem robimy dziurkę. Smażymy w garnku na głębokim tłuszczu na złoty kolor. Wykładamy na ręcznik papierowy, aby odsączyć nadmiar tłuszczu. Smacznego!
Mi najbardziej smakują właśnie po usmażeniu, jeszcze ciepłe, posypane cukrem pudrem. Same w sobie nie są zbyt słodkie i bardzo to w nich lubię.
Jako tło moich dzisiejszych, naprędce robionych, zdjęć posłużyła mi odnowiona mini komódka. Pisałam jakiś czas temu o wykorzystaniu resztek farb. Właśnie ta szybka metamorfoza była dla mnie inspiracją do napisania tamtego posta, gdzie możecie znaleźć inną wersję tej popularnej komody z Ikea. Ach romby, od dłuższego czasu zastanawiałam się gdzie by tu je zmalować. Padło na ubrudzoną już komódkę i szare próbki farb, które zamówiłam w trakcie szukania idealnej szarości. Może są wśród Was tacy, którzy pamiętają jednego z moich pierwszych postów właśnie o tej komódce. Byłam z siebie taka zadowolona, gdy kupiłam ją z zamiarem zrobienia z niej apteczki. I tyle. Nacykałam zdjęć, zrobiłam posta. Byłam z siebie taaaka dumna. Leki się już dawno do niej przestały mieścić (chyba za dużo chorujemy;P ), a z tamtego posta chce mi się totalnie śmiać. Cóż, to był początek bloga, dopiero się uczyłam, co i jak. Ale "dziedzictwa" nie usuwam:P Niech tam sobie będzie, pośmiać się zawsze można;)
Na zdjęciach znaleźć można jeszcze jedną metamorfozę. Dość niespotykaną. Ze starej deski kuchennej wycięłam ampersand. Zabawy było przy tym troszkę, bo uwzięłam się niemiłosiernie i cięłam tą biedną deskę piłką laubzegą pół wieczoru. Nie ważne, że gdybym miała wyrzynarkę zajęłoby mi to max kilkanaście minut. Uparłam się i mam:))
Słodkiego wieczoru, choć szybko się już kończy. Odpoczywajcie, ja idę... remontować pokój córki! Wczoraj położyłam sama gładź, a dziś... A zdradzę Wam innym razem:P
Buziaki
Magda
35 komentarze
Komódka pięknie się prezentuje :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:D
Usuńzdecydowanie komodka jako tlo dla pysznych paczkow - rewelacja:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDzięki! Nawet bez pączków prezentuje się dobrze;)
UsuńPączki wyglądają smakowicie, a komódka zdecydowanie przypadła mi do gustu. Aż mam ochotę zajrzeć do tego wpisu z początku :) Może zajrzę... ;)
OdpowiedzUsuńOch nie tylko nie to!;P Heheh, zaglądaj jak chcesz, wpisu nie usuwam, chociażby ku przestrodze;P A tak na serio to wtedy wydawało mi się, że przecież wystarczy wrzucić zdjęcie jakiejś pierdoły (bo każdy tak robi) i w ogóle będzie szał ciał;) Dobrze, że to było dawno temu:)
UsuńOjojoj jak u Was smacznie:)
OdpowiedzUsuńUrzekła mnie Twoja komódka totalnie!Uwielbiam romby!
OdpowiedzUsuńA pączki mam na koncie dziś 3 plus...3 kawałki świeżego chleba ze smalcem!
Zapraszam do mnie by poznać co znaczy PROJEKT DOM!
szalenstwa-panny-matki.blogspot.com
mniammmmm smakowicie :-)
OdpowiedzUsuńkomódka faktycznie wygląda ślicznie:-)
pzdr
Znam oponki i uwielbiam:-) Nie przyznam się ile zjadłam pączusiów ale raz w roku sobie na to pozwalam a co:-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te romby , komódka wyszła pięknie, jedyna w swoim rodzaju. Wypieki przepysznie wyglądają, ja niestety wczoraj nic nie piekłam, bo musieliśmy wyjechać ale może dzisiaj nadrobię i zrobię chrusty.
OdpowiedzUsuńPiękne migawki , pozdrawiam i przełykam ślinkę !
Jakie pyszności!
OdpowiedzUsuńJestem od nowego roku na diecie i też nie jadam słodyczy, niestety i ja wczoraj przepadłam i skusiłam się na pączusie...Przed zjedzeniem nieeeee ale po, miałam ogromne wyrzuty sumienia :( wtedy to już było po "ptokach" ;P
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię, że zajadałaś, bo takie zrobione, usmażone samemu to zupełnie coś innego niż kupione. Może za rok i ja się bardziej postaram ;)))) Kadry kuchenne bardzo, bardzo apetyczne!!
Uściski
Mmm wygląda smakowicie. Przepiękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńPiękna komódka :)
OdpowiedzUsuńA ja nie zjadłam żadnego, jak nigdy, a to dlatego, że ciągle męczę się z grypą i niestety mój żołądek już od ponad tygodnia nic nie przyjmuje
Ależ apetyczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPięknie i słodko :-)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia
Pięknie u ciebie na tym kuchennym stole! Oponki serowe i u nas są tłustoczwartkową tradycją :) Smaczniejsze są niż pączki ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Pyszności same u ciebie Madziu:) Cudowne zdjecia:)
OdpowiedzUsuńpięknego weekendu życze i ściskam
a coz to za pysznosci?!... klimatyczne zdjecia:)
OdpowiedzUsuńJuż tyle widzę przemian tej komody i zawsze mam ochotę na nią, ale jakoś przy każdej wizycie w Ikea nie mogę jej znaleźć. Widocznie nie jest mi pisana ;)
OdpowiedzUsuńTwoje zdjęcia są taaaaakie apetyczne, ze ciężko oprzeć się pokusie zrobienia takich pyszności :)
ja zjadłam 3 paczki i myślałam że skonam :D
OdpowiedzUsuńAle myślę że jakbym dopadła się do Twoich pyszności to na 3 by się nie skończyło ;)
Pozdrawiam!
Przyznam się, że nie zjadłam ani jednego pączka, owszem w Tłusty Czwartek byłam w piekarni i kwadrans stałam w kolejce, ale po dwie zwykłe bułki. A prezentowana komoda wygląda jak pączki, smakowicie.
OdpowiedzUsuńJa w tym roku jadłam chruściki:) muszę przyznać, że komódka super, ale mnie urzekły te dwa małe muffinki:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPyszne zdjęcia! Aż chciałoby się zasiąść u Ciebie przy stole :) Piękna ta Twoja kuchnia, kuchenny klimat i no i te cudne naczynia... Ja napiekłam pączków w środę wieczorem, tak byśmy mogli się z synkiem cieszyć nimi od rana :) Zapraszam do mnie na tłusty poranek ;) Pozdrawiam serdecznie! Kasia
OdpowiedzUsuńW tym roku smażyłam pierwszy raz w życiu paczki wyszły mi (powiem nieskromnie) przepyszne. Chłopcy pomagali, byli zachwyceni, ja...no cóz mniej. Jestem chyba złą matką, wyrodną i wstrętna, do tego za nerwową. Mnie wspólne kucharzenie wykańcza :p
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa i komódka świetna :)
OdpowiedzUsuńU mnie też w tłusty czwartek były oponki :) Uwielbiam! I tak jak Tobie kojarzą mi się z dzieciństwem...z babcią w kuchni, której pomagałam wykrawać środeczki w cieście albo zawijać faworki... :)
OdpowiedzUsuńOponki wprost uwielbiam, choć nie jadłam ich wieki całe... Mąż i syn nie trawią sera, a robić oponki dla siebie samej... nieeee, nic z tego. Ale, Tobie Madziu zazdroszczę i mam nadzieję, że wyszły Ci pyyyszne! :) Ja w tym roku zostałam obdarowana pączkami, roboty mojej mamy. Jak zwykle wyszły jej rewelacyjnie, ale zjadłam tylko dwa, bo resztę pochłonęli moi chłopcy. :)
OdpowiedzUsuńMini komódka wyszła Ci kapitalnie! Idealnie wkomponowała się w wystrój kuchni. :) A na przemianę pokoju Twojej córeczki oczywiście czekam z ciekawością! :) Pozdrawiam, Magda`
Ale bym zjadła takiego słodkiego szaszłyka. Uwielbiam słodkie! Komódki już podziwiałam, wyglądają naprawdę fantastycznie. A ampersand.... Cierpliwa jesteś. Ale jak mówią: cierpliwość popłaca :) Uściski!
OdpowiedzUsuńw czwartek pochłonęłam 4 pączki:P
OdpowiedzUsuńa mini komódka prezentuje się zacnie, moja czeka w surowej wersji, aż mnie na nią natchnie!
Pozdrawiam:)
Ale słodkie te zdjęcia, zjadłbym wszystkie te pączusie :)
OdpowiedzUsuńPięknie sie prezentuje!!
OdpowiedzUsuńCzy mogłabyś opisać proces "produkcyjny"?
Będę wdzięczna, bowiem dopiero zaczynam tą przygodę z resztkami farb i czasem na takie ręczne robótki :)
serdecznie pozdrawiam
Ania
Witaj Aniu, komódkę najpierw pomalowałam całą, każda szufladka jest w innym kolorze. Potem rozrysowałam sobie ołówkiem kontury rombów i małym pędzelkiem zamalowałam środek każdego z rombów. To tyle:) Pozdrawiam!
UsuńO p o n k i !!! Lepsze od pączków jak dla mnie!:-)
OdpowiedzUsuńNasza komódka ma gładkie fronty więc może czeka na kolejną twarz ;-)