Dziś jest Międzynarodowy Dzień Przytulania. Jakby ktoś zapomniał o tym cudownym wynalazku na wszelkie troski i smutki, to przypominam: ...
Witajcie!
Zrobiłam kilka nowych wizualizacji salonu. W sumie już jakiś czas temu były gotowe, tylko z braku czasu dopiero teraz je Wam pokazuję. Dziś odsłaniam część naszej "jadalni". Stół i krzesła już mamy postawione w takim układzie. Kredens oraz sekretarzyk też nie zmieni swojego miejsca. Niby nic się nie zmieniło... ale jednak jest inaczej. Wszystko za sprawą oświetlenia, którym chcę zaakcentować nasz stół. Długo szukałam czegoś odpowiedniego i w końcu jestem zadowolona z wyboru. Padło na lampy od polskiego producenta o ciekawych, dekoracyjnych kształtach. Wybrałam kilka wzorów, które zostaną zawieszone na różnej wysokości i odstępach. Czemu? Może dlatego, żeby nie było zbyt klasycznie i poważnie. Albo po to, aby wykonawca mógł się popukać po głowie;)
Za odnowionym kredensem ścianę przemalujemy na szaro. Bardzo lubię tego typu kontrasty, kiedy meble grają pierwsze skrzypce na tle ciemniejszej ściany. A że mam fioła na punkcie szarości, w końcu będę mogła je i u siebie zastosować. Dzięki temu, że nasz salon jest całkiem dobrze doświetlony w ciągu dnia, nie boję się, że będzie u nas za ciemno.
Na razie jeszcze ta szara ściana na wizualizacji świeci pustkami. Zostawiłam na niej miejsce na późniejsze aranżacje w białych i czarnych ramkach, zdjęcia rodzinne czy inne dekoracje. Obok sekretarzyka planuję również lampę stojącą, która doświetli mój prywatny kącik w salonie.
Lampy, które wykorzystałam w projekcie dostępne są TUTAJ w kolorze białym lub czarnym.
Ps. A jak Wam się podoba nowa odsłona bloga?
Chciałam, żeby było lżej i bardziej przejrzysto. Udało się?
Chciałam, żeby było lżej i bardziej przejrzysto. Udało się?
Buziaki
Magda
Witajcie! Zrobiłam kilka nowych wizualizacji salonu. W sumie już jakiś czas temu były gotowe, tylko z braku czasu dopiero teraz je W...
Znacie minky? Ten materiał urzekł moje serce już dawno temu, kiedy szukałam dla swoich pociech miękkich i przytulnych kocyków. Niestety patrząc na ich ceny byłam przerażona. No jak to, kawałek szmatki, wypełnienie i bawełna, to nie może tyle kosztować! I miałam rację. Zakupiłam kilka metrów minky w kolorze białym na pled dla siebie i niebieskim dla synka. Do tego tyle samo tkaniny bawełnianej oraz owata jako wypełnienie. Wprawdzie troszkę się namęczyłam z szyciem, bo po raz pierwszy szyłam coś podobnego, ale jestem zadowolona z efektu. Koszt pledu wyszedł o połowę mniejszy, oczywiście nie licząc wkładu mojej pracy. Jeszcze szukam idealnego materiału na kocyk dla córeczki, która póki co wtula się do mojego i głaszcze koc niczym... kota. On jest tak mięciutki!
Do mojej małej domowej sesji pledów minky dorzuciłam poduszki, których wcześniej nie miałam Wam okazji pokazać w pełniej krasie. Teraz zima nam nie straszna. Taki kocyk grzeje rewelacyjnie, a z poduchami tworzy komplet idealny! :)
Znacie minky? Ten materiał urzekł moje serce już dawno temu, kiedy szukałam dla swoich pociech miękkich i przytulnych kocyków. Niestety p...
Jakiś czas temu obiecałam Wam post o umiejscowieniu telewizora w naszej dziennej przestrzeni. Dlaczego temat wydał mi się na tyle interesujący, żeby go opisać? Ponieważ pomimo tego, że nasz salon jest w miarę duży, to jednak jest bardzo nieustawny. Jest to przestrzeń w której musimy zmieścić kilka ważnych dla nas funkcji i chcemy, żeby każda z nich nie traciła nic z wygody. Patrząc na pustą przestrzeń przede wszystkim musimy zwrócić uwagę na podstawową komunikację (np. dojście do kuchni czy ogrodu) oraz w naszym przypadku układ podłogi. Kupując ten dom zastaliśmy właśnie taki podział podłogi w salonie:
Kiedyś, taki układ podłogi z wydzieloną przestrzenią na część wypoczynkową, stał się bardzo popularny. Ba, nadal jest. I nie zrozumcie mnie źle - nie jestem przeciwniczką takich rozwiązań jeśli są one rzeczywiście przemyślane. U nas jest zupełnie odwrotnie. Pomijam tu kwestie estetyczne oraz dobór kolorystyczny kafli i paneli. Pod kaflami znajduje się ogrzewanie podłogowe, pod panelami już nie. I to duży problem. Mamy małe dzieci, które głownie bawią się na podłodze. Zatem niemal na stałe pojawił się u nas dywan. Panele, które posiadamy są również są słabej jakości. Na szczęście panele łatwo i szybko wymienić, kafle już gorzej. Gdy się wprowadzaliśmy gonił nas czas, a ja byłam w drugiej w ciąży, dlatego też nie było nawet mowy o takim poważnym remoncie, jak kucie starej podłogi. I tak już zostało.
Poniżej możecie zobaczyć rzut salonu z uwzględnieniem owej nieszczęsnej podłogi, kominka (który zajmie sporo przestrzeni) oraz rozmieszczeniem wszystkich ruchomych elementów wnętrza. Już teraz kredens, sekretarzyk i duży rozkładany stół stoją w swoim docelowym miejscu i bardzo nam to odpowiada. Jest sporo miejsca, aby wygodnie usiąść przy stole, dojście do okna tarasowego nie jest niczym zastawione. Wypoczynek "otwiera" się na pokój, fotel z podnóżkiem będzie można łatwo przesunąć, aby poszaleć z dzieciakami na podłodze. Po dwóch latach różnych kombinacji i przestawiania mebli, dla nas to układ optymalny, choć nikt nie mówi, że ostateczny;)
I po tym trochę długim wstępie przechodzimy do sedna sprawy. Gdzie tu w tym wszystkim telewizor?
Ktoś by powiedział - po co Wam to pudło;) Nie korzystamy z niego zbyt dużo w ciągu dnia, nie traktujemy jak radio. Ale jednak puszczamy dzieciom bajki (nadzorując to co oglądają), a sami wieczorem też lubimy obejrzeć jakiś film. Po długich rozmowach czy w ogóle chcemy go w tej przestrzeni, zdecydowaliśmy że jednak się przyda.
Pierwsze ustawienie jakie byłoby wygodne dla kącika telewizyjnego wygląda tak:
Na rzucie wygląda to wszystko fajnie. Ale niestety i to ustawienie już "przerobiliśmy". Narożna kanapa w tym przypadku ustawiona jest plecami do stołu. Pozostaje nie wiele miejsca na przejście do ogrodu. Największym problemem jest jednak dostępność stołu dla jego użytkowników. Gdyby nie było kredensu byłoby znacznie wygodniej i nie trzeba było się przeciskać między krzesłami. Nie wspomnę już o rodzinnych imprezach i wygodzie naszych gości. Taki układ również niepotrzebnie dzieli tą naszą niewielką przestrzeń i po prostu dla nas się nie sprawdzi.
Kolejna opcja to telewizor powieszony na ścianie pomiędzy holem, a kuchnią. Musielibyśmy w tym przypadku poszerzyć ściankę o minimum 40-70 centymetrów, zmniejszając tym samym wejście do kuchni do 80-90 cm. Tm samym zmniejszyłoby się miejsce na nasz stolik śniadaniowy oraz sam widok na kuchnię, który akurat lubimy. No i do tego układu koniecznie nowy, znacznie większy telewizor by się przydał ;)
Inną opcją, która może być ciekawym i skutecznym rozwiązaniem problemu jest zastosowanie projektora wraz z ekranem.
Taki rzutnik mógłby stworzyć przyzwoity efekt kina domowego, przy zaciemnieniu naszych okien. Gdybyśmy mieli odpowiednio przygotowaną wolną ścianę, można by było na niej wyświetlać obraz. Ponieważ u nas takowej brak, idealny byłby dodatkowy ekran zamontowany na suficie. Do tego rzutnik zamontowany pod sufitem. Jednak w tym przypadku potrzebowalibyśmy również rozprowadzenia potrzebnego okablowania i zamontowania głośników. Wolałabym schować taki ekran w suficie podwieszanym, ponieważ nie chciałabym oglądać takiej dużej "puszki", zamontowanej na stałe na suficie. Dla mnie to po prostu mało estetyczne rozwiązanie i wolałabym je ukryć, tak jak i wszelkie okablowanie do rzutnika. Jeśli chcecie poczytać o tym zagadnieniu więcej odsyłam do ciekawego artukułu.
Wszystkie powyższe propozycje niestety nie przekonały nas na tyle, żebyśmy którąś z nich chcieli zastosować. Za każdą z nich kryje się jakieś ALE. Postanowiliśmy, że pomimo tego że chcemy telewizor w naszej codziennej przestrzeni, nie chcemy żeby był głównym aspektem naszego wypoczynku. Dlatego nie postawimy go koło kominka, aby nie był dla niego konkurencją. Nie będziemy również rozbudowywać ścian, stwarzając dodatkowe miejsce na jego podwieszenie. Ani też nie będziemy inwestować w kino domowe z projektorem i ekranem, który pociągnąłby za sobą dodatkowe koszty.
Więc na co się ostatecznie zdecydowaliśmy?
Postanowiliśmy podwiesić nasz telewizor na ruchomym wysięgniku na małej ściance, przy której stoi sekretarzyk. W ten sposób nie będzie on w centrum naszego salonu i go nie zdominuje. Będzie dla nas służył dostosowując się do naszych potrzeb. Wyłączony będzie usytuowany blisko ściany, którą zamierzamy wyłożyć cegłą elewacyjną. Takie wysięgniki zajmują po złożeniu troszkę miejsca, dlatego obłożenie ściany wokół przymocowanego wysięgnika, pozwoli na schowanie go troszkę wgłąb. Po włączeniu wysuniemy telewizor i obrócimy go pod odpowiednim kątem, aby wygodnie móc obejrzeć ulubiony film.
Nie jest to może idealne rozwiązanie, bo wolałabym na tej ściance galerię rodzinnych zdjęć, ale na razie tak być musi. Jakby ktoś myślał, że otwarta przestrzeń tworzy wiele możliwości to nie ma do końca racji. Jedne opcje się otwierają, na innymi trzeba troszkę pogłówkować.
Pozdrawiam i do następnego!
Magda
Jakiś czas temu obiecałam Wam post o umiejscowieniu telewizora w naszej dziennej przestrzeni. Dlaczego temat wydał mi się na tyle interesuj...
Czemu doba jest taka krótka? Zdecydowanie przydałby mi się jakiś magiczny zegar, który wydłużałby te marne 24 godziny o jeszcze kilka nadprogramowych. Albo spać nie będę, w końcu kto by potrzebował snu, skoro można w tym czasie tyle pożytecznych rzeczy robić? No dobra, żartuję. Kawy nie piję, więc sen dla mnie to jedyna forma doładowania energii :)
Każdego dnia uparcie dopracowuję swój projekt w najdrobniejszym szczególe, szukam materiałów, lamp (nadal!), płytek ceramicznych i wielu, wielu innych. Brakuje mi czasu, żebym na bieżąco mogła Was informować o tym nad czym w danym momencie pracuję. Postaram się jednak poprawić;)
Powoli cały parter nabiera rumieńców. Jeszcze nie wszystko jest tak, jak bym chciała, ale główną ideę mogę Wam zacząć prezentować. Na początek strefa "wypoczynkowo - kominkowa".
Kolory biały, szary, czarny jako baza podstawowa. Można tu się sprzeczać, dlaczego takie kolory, a co jakby było inaczej. Ale jak wiadomo - każdy lubi co innego, nam się podoba tak :) Moim założeniem było stworzenie wnętrza dla nas uniwersalnego, w którym dodatkami będzie można w łatwy i szybki sposób zmieniać klimat. Wnętrze miało być połączeniem nowoczesności oraz klasyki. Taki nasz mały misz-masz.
Kominek ma być prosty, portalowy. Ten który widzicie na wizualizacji, to tylko przykład, jak to widzę. Jasny portal, duży wkład kominkowy (zapewne obudowany kamieniem), prosta obudowa z płyt gipsowo-kartonowych. Z boku planuję miejsce na dodatkowe drewno, ale jako dekorację niż rzeczywisty pomocnik, ze względu na kanapę, która stoi stosunkowo blisko. Przede mną wyszukanie firmy która zajmie się jego wykonaniem. Jeśli nie znajdę nic ciekawego z gotowych portali kominkowych, zaprojektuję coś co będzie nam odpowiadało w 100%. W końcu to nie mebel, ciężko ot tak go wymienić, bo coś nam nie pasuje.
Po lewej stronie kominka pojawi się ściana z płytek elewacyjnych, pomalowanych na biało. Koniecznie będzie podświetlona i tu rozważałam dwie opcje: kinkiety lub oświetlenie led. Ponieważ nasz salon nie jest za duży nie chcę tu zbytniego mixu różnorodnych lamp. W końcu to dom, a nie muzeum, dlatego zdecydowałam się na delikatną ledową poświatę, która nie będzie konkurencją dla TEJ lampy:
No muszę, się przyznać. Zakochałam się w niej!!! Jest nowoczesna, ale jej wnętrze, lekko klasycyzujące, no po prostu idealne! Problemem jest tylko cena, która powala na łopatki, ale może i na to znajdę jakieś rozwiązanie;)
Teraz już muszę znikać, starsza pociecha z przedszkola zaraz wróci, a młodsza właśnie obudziła się z drzemki. Czas zdecydowanie biegnie za szybko!
Czemu doba jest taka krótka? Zdecydowanie przydałby mi się jakiś magiczny zegar, który wydłużałby te marne 24 godziny o jeszcze kilka nadpr...
Witajcie po dłuższej przerwie!
Nie wiem jak Wy, ale ja się stęskniłam za tym naszym blogowym światem:) Niestety, pomimo tylu życzeń, które od Was otrzymałam i za które serdecznie dziękuję, nie udało mi się wkroczyć w ten Nowy Rok z "kopyta". To już trzeci rok z rzędu, w którym po okresie świąteczno-noworocznym ktoś z naszej rodziny ląduje w szpitalu. Pech chciał, że znów byłam to ja... Wspominałam Wam, że troszkę "odchorowałam" przygotowania świąteczne. No i doigrałam się... Od kilku tygodni kaszlę ze względu na przewlekające się zapalenie zatok i naderwałam sobie mięśnie międzyżebrowe:/ Od ponad tygodnia czuję okropny ból w okolicy żeber, z tego powodu nie mogę kaszleć i nawet ciężko mi się oddycha. Także przestrzegam wszystkich - nie lekceważcie zapalenia zatok, to cholerstwo może nie jedno nabroić w Waszych organizmach. Wczoraj siedziałam na izbie przyjęć podłączona do kroplówki z ketonalem i czeka mnie tomografia zatok, mnóstwo badań i łażenie od lekarza, do lekarza. Hurra... niezły początek roku nie? Chyba coś jest z tymi przesądami - jak spędzisz ostatni dzień w roku, taki będzie cały kolejny. U mnie niestety ta teoria się sprawdza;)
Ale, nie była bym sobą, żeby tak bezproduktywnie chorować. Co to, to nie. W końcu zapowiadany remont sam się nie zrobi. Wzięłam się do pracy i zaczęłam zbierać moje pomysły w całość.
Pomysł na wnętrze naszego domu zrodził się w mojej głowie już dawno. Wiem, czego chcę i jak to ma wyglądać, teraz TYLKO trzeba dopracować szczegóły. Zabrałam się zatem za przygotowanie wizualizacji. Naniosłam wszystkie istniejące już elementy, których zmieniać nie będziemy (np. podłogę). Powstała kopia obecnej kuchni, z nowym blatem, kaflami, lodówką i oświetleniem. I tu właśnie utknęłam. Oświetlenie... Dotychczasowe umiejscowienie punktów świetlnych jest tragiczne. Mocne lampy halogenowe są umiejscowione za nisko (dają zbyt mocne doświetlenie) oraz brakuje porządnego oświetlenia blatu. Kiedy robię cokolwiek w kuchni muszę stać bokiem, żeby nie zasłaniać sobie światła i widzieć co szykuję do jedzenia. Konieczne zatem będzie dodatkowe oświetlenie punktowe w postaci np. zwisów oraz lampy pod szafkami wiszącymi.
Pomimo dużego okna w kuchni, nie ma w niej zbyt dużo światłą dziennego, ponieważ okna są skierowane na zachód. Początkowo założyłam, że ściany będą szare. Obawiałam się jednak, że będzie za ciemno i taki mocny kontrast się tu nie sprawdzi. Dwie lampy sufitowe powinny być wystarczające do tej niewielkiej kuchni, natomiast jeszcze szukam odpowiedniego ich wzoru. Te na wizualizacjach powyżej, nie do końca mnie przekonywały ze względu na rzucane przez nie cienie. Powstały ciekawe wzory, ale nie o taki efekt mi chodziło.
Ściany zmieniłam na białe, lampy sufitowe na bardziej kierunkowe. Kuchnia wydaje się teraz jaśniejsza, pomimo pomalowania jednej ściany farbą tablicową w kolorze czarnym. Brakuje jeszcze oświetlenia nad stolikiem śniadaniowym. Tu też mam już kilka pomysłów. Trzeba tylko się ZDECYDOWAĆ. I tak jak szewc bez butów chodzi, tak dla architekta wnętrz koszmarem jest wybrać coś dla siebie. Cały zeszły tydzień spędziłam na poszukiwaniach lamp. Myślałam że oczopląsu dostanę. Tylko spójrzcie:
To zbiór lamp, które biorę pod uwagę przy projektowaniu zarówno kuchni jak i salonu. Ponieważ jest to przestrzeń otwarta, lampy muszą do siebie w jakimś stopniu pasować. Nie mówię, że mają być wszędzie takie same, jedna kolekcja. Po prostu powinny tworzyć wspólną całość, nadając wnętrzu jego indywidualny charakter. To musi być jedna bajka, najlepiej z Happy End'em;)
Przede mną jeszcze długa droga do ostatecznej koncepcji.
Najgorsze są początki ;)
Buziaki
Magda
Witajcie po dłuższej przerwie! Nie wiem jak Wy, ale ja się stęskniłam za tym naszym blogowym światem:) Niestety, pomimo tylu życzeń, któr...