Witajcie po krótkiej przerwie. Wybaczcie, ale musiałam podzielić post na dwie części, inaczej stworzyłabym jeden epicki post, który nie tylko nie chciałby się ładować w przeglądarce, ale też nikt by nie dotrwał do końca;)
Jego pierwszą część możecie zobaczyć TUTAJ.
***
Wiecie dlaczego sięgnęłam po książki o Harrym Potterze?
Pięć lat temu, gdy mój synek był malutkim bobasem, a ja byłam "początkującą" mamą... nie miałam się za dobrze. Mój syn ciągle płakał, wiecznie nie spał i był mega aktywnym dzieckiem (w sumie nadal jest, ale śpi teraz fantastycznie;)), a ja wciąż zamartwiałam się czy wszystko robię jak należy. W skrócie: byłam przytłoczona nową rolą i obowiązkami. Oj za długo by teraz tutaj opowiadać ;) Miałam duże problemy z zasypianiem, bo chyba cały czas chodziłam na jakiejś adrenalinie. Byłam zmęczona, chciałam spać, ale mój mózg nie chciał się wyłączyć. W którymś momencie stwierdziłam, że idealnym lekarstwem na brak snu jest... czytanie. Czytanie późnymi wieczorami usypiało mnie od razu! Sięgnęłam wtedy po Harrego i po rozdziale czy dwóch mój umysł mógł się rozkoszować słodkim nic nie myśleniem. Czemu jednak zaczęłam czytać akurat te książki? Otóż wprost zakochałam się w ciepłym i przytulnym domu państwa Wesley'ów. Kiedyś, gdy prowadziłam jeszcze bloga "parentingowego" o mojej ciąży i macierzyństwie, napisałam o tych książkach tak:
Przed wczoraj skończyłam czytać ostatnią część i zdecydowanie polecam wszystkim te książki. Każdy znajdzie tam coś dla siebie. Ja na przykład rozkoszowałam się opisami ciepłego, przytulnego, choć skromnego domu państwa Wesleyów. Chciałabym się tam znaleźć, wśród śmiechów, radosnej gwary i pysznych łakoci na obficie zastawionym stole… ach… Choć nie do końca wystrój wnętrza odpowiada moim gustom;) to jednak aura tego miejsca mam nadzieje, że kiedyś zostanie wyczarowana w naszym Przyszłym Domu:)
Dwa miesiące później zamieszkaliśmy w naszym obecnym domku:))) Jest w nim wesoło i gwarno, a na stole często gości domowe ciasto. No cóż - jest takie powiedzenie - uważaj o czym marzysz;)
Teraz chyba już wiecie jak ważne było dla mnie zobaczenie na żywo tej scenerii:
Niestety całego domu... tam nie było, a i też kształt inny. Ale przynajmniej naczynia myły się "prawie" same, a szalik dziergał w powietrzu ;) Zauważyliście może jakie piękne meble posiadali Wesley'owie? Oj wpadłabym tam z kubłem farby i szlifierką odnawiając krzesła, stoły i co się tylko nawinie pod rękę ;P
Kolejne miejsce, w którym mogłabym pobuszować jak po targu staroci jest chatka Hagrida.
Jeju, ile tam fajnych przedmiotów, którym można by było dać drugie życie:D Spójrzcie choćby na komódkę w głębi, fantastyczne klatki, kosze, stół i krzesła!
Najmniej lubianym przeze mnie pomieszczeniem jest gabinet Dolores Umbridge. Ale trzeba przyznać, że kocie talerze mogą zauroczyć:
To że zobaczę Hogwart jak żywy było oczywiste. Nie spodziewałam się jednak, że nagle przeniosę się z powrotem do Londynu i stację King's Cross na peron 9 i 3/4 , skąd za chwilę odjedzie Express do Hogwartu! Powiem Wam... robi wrażenie!
Za dodatkową opłatą można było wejść do środka i przejść się po przedziałach. Jednak długa kolejka, dodatkowe koszty i brak czasu skutecznie zniechęciły mnie do skorzystania z tej atrakcji. Mogłam jeszcze pobuszować po sklepie z pamiątkami i magicznymi słodyczami, kupić różdżkę za £26 (zgroza!) czy zrobić sobie zdjęcia w otwartych przedziałach.
Gdy znalazłam się na dworze byłam przekonana, że to już koniec wycieczki. Moim oczom ukazały się jednak kolejne atrakcje.
Dom Dursleyów przy Privet Drive 4.
Puk, puk:)
Dom Potterów w Dolinie Godryka.
Drewniany most też istnieje i można się po nim przejść!
I gdy już myślałam, że to już koniec wycieczki... nagle znalazłam się na ulicy Pokątnej!
Ta ulica to moje kolejne ulubione miejsce. Pamiętam, gdy zobaczyłam ją w filmie, stwierdziłam że jeśli takie miejsce istnieje naprawdę, to ja chyba będę śnić na jawie. I nie tylko zobaczyłam je na żywo, co było niesamowite, ale też przekonałam się, że pół Londynu wygląda jak z bajki! Teraz już chyba rozumiecie moją fascynację Londynem i jego ślicznymi uliczkami :P
Oprócz niesamowitych scenerii stworzonych na potrzeby filmu w studio można również zobaczyć inne rekwizyty, stroje, drobne dekoracje, gadżety z charakteryzatorni, dosłownie wszystko. I nawet sam Hogwart nagle wyrośnie przed nami! W końcu mogłam zobaczyć tą zawiłą budowlę i żałuję, że takiego zamku nikt nie wybudował...
Makieta jest imponujących rozmiarów, precyzyjnie pomalowana, z najdrobniejszymi detalami. Jest też pięknie oświetlona, co niestety było mało korzystne dla zrobienia dobrych zdjęć, statywu ze sobą nie miałam... Mam nadzieję, że jednak udało mi się pokazać Wam klimat tam panujący i samą makietę.
I to już prawie koniec wycieczki... Aż łezka w oku się kręci. Ale na pocieszenie możemy sobie kupić wspomnianą różdżkę, a dalej w sklepie rodem z powieści, inne gadżety prawdziwego fana Harrego Pottera.
Sklep, sklepem - zamiast kupować pamiątki wypatrzyłam fantastyczne oświetlenie!
Na koniec postu parę przydatnych informacji.
Świat Pottera znajduje się w Warner Bros. Studio Tour pod Londynem. Bilety kupić można wyłącznie przez internet i to ze sporym wyprzedzeniem. Ja kupowałam na miesiąc przed i weekendowe bilety były już prawie wyprzedane. Zdecydowaliśmy się pójść w piątek i to był dobry pomysł, bo było więcej godzin wejścia do wyboru. Bilety odebrać można na miejscu w kasie w dniu zwiedzania, minimum na pół godziny przed planowanym wejściem. Koszt biletu dla dorosłej osoby to £33, dla dziecka do 15 lat £25.50, maluchy do lat 4 wchodzą za darmo. Do tego warto mieć dodatkową gotówkę, żeby skorzystać z innych atrakcji wewnątrz. Niestety... koszty są duże, ale WARTO!!!
Polecam kupować bilety na wejście we wcześniejszych godzinach, na zwiedzaniu można spędzić cały dzień. Myśmy byli tam zaledwie 4 godziny, bo się trochę spieszyliśmy, a to trochę mało;) Nie bójcie się - na miejscu jest zaplecze spożywcze, można usiąść i zjeść obiad - nie umrzecie więc z głodu, ale warto zaopatrzyć się w swój prowiant (ceny są zabójcze...).
Dotrzeć do studia wydaje się być prosto. Z Londynu należy się udać metrem na stację kolejową Watford Junction skąd odjeżdża dedykowany autobus prosto pod naszą atrakcję. Nie polecam wybierać się do Watford, skąd zostanie Wam albo się cofnąć do Watford Junction, albo zamówić taksówkę... Cóż, nam się niestety przydarzyło i mamy nauczkę;)
Jeśli macie jakieś pytania to piszcie w komentarzach. Jeśli podobała Wam się wycieczka i zdjęcia to też dajcie znać;)
Obiecałam sobie, że jeszcze kiedyś tam pojadę, ale tym razem z dziećmi. Najpierw jednak muszą same przeczytać książki, obejrzeć filmy, a potem wybierzemy się tam wspólnie i... będziemy marzyć :)
Buziaki
Magda
17 komentarze
Wow nie wiedziałam że takie cudo istnieje. Niesamowicie oddany klimat filmu
OdpowiedzUsuńMagda super zdjęcia i czuć radochę ze zwiedzania
Z Harry Pottera byliśmy na peronie w Londynie ale cała stacja to dopiero WOW
Pozdrawiam
Ja się dowiedziałam zupełnie przez przypadek i wiedziałam, że muszę to miejsce umieścić na liście marzeń:D Ten peron na King's Cross to taki oszukany trochę;) Ja się zupełnie nie spodziewałam, że cały pociąg zobaczę w tym studio!
UsuńWidzisz, mam bardzo podobnie :) Jak oglądam Harrego, to też zwracam za każdym razem na ciepło domu Wesley'ów. To w ich rodzinie jest coś naprawdę magicznego w tym świecie magii... Chciałoby się zobaczyć te rekwizyty na żywo... Zazdroszczę!!!
OdpowiedzUsuńBo to fajna, taka "normalna" rodzinka jest;)
Usuńsama bym sie chetnie wybrała
OdpowiedzUsuńAle zazdroszczę takiej podróży... no cudnie kochana:)
OdpowiedzUsuńściskam
Ale czad!!! Faktycznie można się przenieść totalnie:-) Fotki WOW. Ściskam
OdpowiedzUsuńDziękuję:**
UsuńWspaniała relacja. Następne miejsce na mapie do odwiedzenia. Pamiętam jak jako dziecko czekałam na kolejne wydanie, a kiedy ukazywało się w sprzedaży wsiadałam w autobus, jechałam do Wrocławia i razem szłyśmy do Empiku. To było niczym wyczekiwanie na kolejną gwiazdkę. Zresztą oba wydarzenia łączy ta sama aura, pełna magii, nastroju, poczucia, że pomimo 31 lat na karku, nadal jest się dzieckiem :)
OdpowiedzUsuńPamiętam to jakby było wczoraj:) Zdecydowanie musisz kiedyś tam pojechać, oszalejesz z zachwytu;)
Usuńwspaniała wycieczka ogromna atrakcja dla dzieci ale jak znam mojego M i jego fascynacje Harrym P. byłby zachwycony;-)
OdpowiedzUsuńresztą ja też, bo uwielbiam takie bajkowe klimaty
ależ rozbudziłaś moją wyobraźnię
ściskam :-)
To musiała być niezapomniana wycieczka i przygoda-zobaczyć to wszystko na własne oczy !
OdpowiedzUsuńUwielbiam zwiedzać takie miejsca!
OdpowiedzUsuńNiesamowity klimat!!! Ja troszeczkę nie na temat... Proszę o nazwę dywanu, bądź przynajmniej sklepu, w którym kupiła Pani dywan leżący obecnie w salonie. Niedawno przez przypadek trafiłam na Pani bloga i zakochałam się w nim po prostu!!! Tego dywanu szukam już od jakiegoś czasu, niestety bezskutecznie, więc nie obejdzie się bez Pani pomocy... jakby powiedziała to moja córa, "przejrzałam już cały Internet i nic" :-(
OdpowiedzUsuń:D Ach ten dywan, furorę robi większą niż Harry:P
UsuńA tak serio to kupiliśmy go w Komforcie, w sklepie stacjonarnym we Wrocławiu. Och, ile dywanów wtedy przerzuciliśmy, aby znaleźć ten idealny:D
Ooo tak ten dywan "wymiata"!!! Sklepy Komfort w okolicy w ciągu weekendu odwiedzone, strona internetowa sklepu również i niestety... Do Wrocławia troszkę mi nie po drodze, bo jestem z drugiego końca Polski;-) Już miałam powiedzieć sobie pass, gdy przyszedł mi do głowy jeszcze jeden pomysł. Otóż większość dywanów ma na spodniej stronie naklejkę z nazwą firmy, kolekcji itp... gdyby mogła mi Pani poświęcić jeszcze chwilkę i to sprawdzić, będę dozgonnie wdzięczna. Wiem że to szaleństwo (tak w nawiasie mój mąż mówi, że oszalałam na punkcie poszukiwań tego dywanu...), ale nie wyobrażam sobie nic innego na mojej podłodze, po prostu nic innego mi się nie podoba. Znając nazwę firmy, bądź kolekcji może uda mi się coś znaleźć w innych sklepach internetowych. Pozdrawiam
UsuńWiedziałam, że jesteś moją bratnią duszą, a ten post jest tylko potwierdzeniem :D Ja też zakochałam się w atmosferze domu Wesley'ów, w domowym cieple i obecnym tam rozgardiaszu :) Twoje zdjęcia wyraźnie mówią, że byłaś w raju, w którym jestem pewna, że też się znajdę za jakiś czas :) Muszę! Tak samo jak muszę nabyć książki, bo niestety te, które miałam w domu wyprowadziły się z niego wraz z moim bratem jako, że to on był ich bardziej prawowitym właścicielem :) Czekam jednak na promocję w empiku, bo w zeszłym roku mieli całą serię za 99 zł... Uściski :)
OdpowiedzUsuń