Drugi tydzień remontu zleciał nam nie wiadomo kiedy. Niby działo się dużo, więc super, ale niektóre prace zupełnie nie ruszyły do przodu. Już tłumaczę co i jak.
Pamiętacie, że czekaliśmy na elektryka? Bez niego nie mogły ruszyć kolejne prace, dlatego tak ważne było porozkładanie kabli na nowo. Jest tego trochę, bo około 18 punktów na suficie, wyprowadzenie kabli pod oświetlenie pod szafkowe w kuchni, do tego zmiana miejsca niektórych włączników, gniazdek, itd. Elektryk pojawił się, porobił i znów zniknął. Na suficie już kable zostały porozmieszczane, ale niektóre zadania są dosłownie rozgrzebane i wyglądają jak na poniższym zdjęciu:
Na lewym zdjęciu widać kable rolet i włączniki świateł. Wszystko trzeba przenieść w inne miejsce... Od tygodnia jednak nic się nie zmieniło. Na prawym zdjęciu wykute miejsce na ukryte okablowanie do telewizora, który będzie wisiał na ścianie.
Na zdjęciu poniżej widać nasz podziurawiony sufit, a po prawej wstępnie załatany. Wiadomo było, że będzie wyglądał jak sitko, dlatego konieczne było zrobienie po całości gładzi. Już wczoraj została położona pierwsza warstwa i teraz cały dół przypomina bardziej stan deweloperski niż dom do remontu.
Od początku tygodnia ruszyły również prace pod kominek. Najpierw trzeba było wykuć brakującą rurę doprowadzającą powietrze z zewnątrz bezpośrednio do wkładu kominkowego. Przywieziono również wkład. I to tyle co zrobili przez cały tydzień. Co śmieszniejsze dziś mieliśmy odbierać zakończoną obudowę kominka, jeszcze bez portalu. Śmiać się czy płakać?
Pisałam Wam również, że dół to jedna część remontu. Druga to wykonanie ocieplenia na dachu i gabinecie, w którym było zimą nie do wytrzymania. Po zdjęciu płyt g-k okazało się, że jednak ocieplenie było zrobione, ale nie wszędzie i do tego ułożone bardzo niedbale. Wszystko trzeba zrobić od nowa i wepchnąć tym razem zdecydowanie więcej wełny mineralnej. Teraz już chyba wiecie, dlaczego musieliśmy się aż wyprowadzić na czas remontu? Kto by wytrzymał w takich warunkach z małymi dziećmi, bez kuchni i przy latającym pyle z wełny...
stan domu z wczoraj |
Ale spokojnie, remonty to mój żywioł, uwielbiam je, tylko brakuje mi mojego domku...
Buziaki i dziękuję, że trzymacie kciuki:) Nie puszczajcie ich jeszcze! :*
Pozdrawiam
Magda
26 komentarze
To już dwa tygodnie, no popatrz czas leci, jak się nie ma remontu w domu.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że prace posuwają się do przodu, pozdrawiam
Czas leci rzeczywiście szybciutko, szkoda że prace nieco wolniej :( jeszcze klika tygodni tak na "wygnaniu" spędzimy...
UsuńPozdrawiam
Niezła rozpierducha hihi Nie zazdroszczę tego bałaganu ale jak już wszystko będzie zrobione to będzie fajnie usiąść z winkiem i podziwiać rezultaty :) Powodzenia
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak bardzo mi się to marzy! :)
UsuńTeraz to nie wygląda za fajnie, ale jak już będzie wszystko gotowe to szybko zapomnisz o całym remoncie i będziesz cieszyła się pięknym domkiem. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńI mam nadzieję, że to już będzie koniec remontów w tak dużej skali;)
UsuńIdziecie jak burza!!!! Szybko minie kochana!!!
OdpowiedzUsuńtrzymaj się i mocno trzymam kciuki!
buziaki Madziu
Jak burza, tylko bez piorunów jak dla mnie;) Wolałabym, żeby szło jak tornado;P Buziaki
UsuńO rety!! Jednak będzie u Was pięknie :-)
OdpowiedzUsuńJednak? Gulp;) Buziaki
UsuńZapowiada się ciekawie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Edytko:)
UsuńAle się dzieje !!
OdpowiedzUsuńAno, ano! Każdego dnia coraz więcej:D
UsuńWow, to jest dopiero remont!
OdpowiedzUsuńNa pierwszym zdjęciu kablowe drzewo!
Trzymam kciuki :)
Pierwsze zdjęcie to kompozycja a'la Picasso;)
UsuńTrzymam kciuki cały czas ;-) u mnie chociaż wiatrołap ogarnęłam reszta w podobnym stanie ...
OdpowiedzUsuńAle będzie lepiej, musi być! :)
UsuńWygląda to nieco makabrycznie, ale na pewno efekt końcowy będzie super :)
OdpowiedzUsuńhehe, na razie wygląda jakbyśmy tam nigdy nie mieszkali;)
Usuńza niedługo będzie pięknie!
OdpowiedzUsuńChyba jestem bardzo zmęczona, bo myślałam, że na tej ścianie jest rzeźba !!! ;)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńRemonty potrafią być męczące i czasochłonne. U nas trwają już drugi tydzień i końca nie widać. Co chwilę tylko odwiedzam markety budowlane, bo brakuje materiałów lub narzędzi. Mam nadzieję, że niedługo się ze wszystkim uporamy.
OdpowiedzUsuń