dekoracje,
DIY,
drewniane meble,
drewno,
hand made,
jesień,
kot,
kwiaty,
majsterkowanie,
meble,
metamorfoza,
ogród,
warzywnik,
wiosna
Sezon ogrodowy 2016
11:48
Uwielbiam nasz skrawek ogrodu. Całą zimę wyczekuję na rozpoczęcie sezonu, jak tylko pogoda pozwoli ochoczo zabieram się za wszelkie prace ogrodowe, latem cieszę się ich efektami, a gdy jesień wkracza na salony, powoli żegnam się z zielenią, znów porządkuję i przygotowuję ziemię na kolejny rok.
Dziś chciałam Wam pokazać, że nawet na niewielkiej przestrzeni przydomowych ogródków, a nawet balkonów, możecie stworzyć swój azyl, czerpać masę endorfin ze zwykłego grzebania w ziemi, by na końcu zbierać owoce i odpoczywać wśród tętniącej życiem zieleni :)))
Dziś chciałam Wam pokazać, że nawet na niewielkiej przestrzeni przydomowych ogródków, a nawet balkonów, możecie stworzyć swój azyl, czerpać masę endorfin ze zwykłego grzebania w ziemi, by na końcu zbierać owoce i odpoczywać wśród tętniącej życiem zieleni :)))
Przedwiośnie. Na tym wczesnym etapie nasz ogród zawsze wygląda mało atrakcyjnie... Ale kiedy tylko pojawiają się ciepłe promyki słońca i temperatury pozwalają pracować w jedynie bluzie, wkraczam do ogrodu i porządkuję. To czas ponownego przygotowania ziemi pod grządki warzywne, zebrania pozostałych liści i pierwszych "upiększeń". Co wtedy robię? Oczywiście zagrabiam liście, zbieram gałęzie i ewentualne śmieci.
Już kiedyś pokazywałam Wam rabatkę, którą stworzyłam na miejscu wysoko podciętych gałązek iglaka, który za bardzo się rozrósł. Posadziłam tu dwa krzaczki róży (potem się okazało, że dla róż to miejsce jest nieodpowiednie, a jednak pięknie kwitną!) oraz byliny, których nazw nie pamiętam. Zeszłej jesieni wsadziłam do ziemi różne wiosenne kwiaty cebulowe, a ziemię wyłożyłam korą. Tegoroczne porządki odkryły niestety przykrą sprawę, mianowicie kot sobie zrobił tu kuwetę... Tu i na grządkach, ale o nich później. Kora nie była zbyt dobrym zabezpieczeniem, więc na szybko okryłam rabatkę agrowłókniną, żeby odstraszyć kota. Pomogło, ale wyglądało okropnie... Wpadłam więc na pomysł, żeby tą moją nieszczęsną rabatę wyłożyć kamieniami. To był strzał w 10! Kącik zyskał nowy wygląd, a ja spokojny sen ;)
Z początkiem marca każdy wolny pojemniczek, doniczka, wiaderka, a nawet kubeczki stały się mini inkubatoreami. Na początku roku zakupiłam mnóstwo różnych nasion, nie tylko warzyw, ale też kwiatów. Zamarzyły mi się ukwiecone parapety, zwisające kaskady kwiatów i mnogość kolorów. I tak zaczęłam produkcję.
Co wtedy wysiałam? Oto pełna lista: lobelia przylądkowa zwisła oraz stroiczka, gipsówka murowa, zawciąg nadmorski, gęsiówka alpejska, petunia zwisająca / surfinia, jukka, trawa pampasowa, malwa o pełnych, białych kwiatach, funkia, lawenda francuska, rozmaryn lekarski, pomidory koktajlowe.
Co wtedy wysiałam? Oto pełna lista: lobelia przylądkowa zwisła oraz stroiczka, gipsówka murowa, zawciąg nadmorski, gęsiówka alpejska, petunia zwisająca / surfinia, jukka, trawa pampasowa, malwa o pełnych, białych kwiatach, funkia, lawenda francuska, rozmaryn lekarski, pomidory koktajlowe.
Jak się później okazało niektóre roślinki sypnęłam tak hojną ręką, że potem miałam niezły problem z ich przepikowaniem! Nie wiedziałam, że lobelie i gipsówki najlepiej rosną w małych kępkach na jedną doniczkę... A ja sypnęłam do dwóch dużych korytek setki nasion! Pikowanie było żmudne, bo roślinki były tak drobne, że pomagałam sobie wykałaczką przy ich rozsadzaniu. Efekt był taki, że cały taras był w donicach, a każdego poranka podlewanie mojej uprawy zajmowało mi sporo czasu! Jak było ciepło doniczki lądowały na dworze, a na noc chowałam je do domu, i tak w koło Macieju.
Marcowy ogród to też pierwsze nowalijki. Wysiana wcześnie rzodkiew pięknie wzeszła pod agrowłókniną, która również spełniała skuteczną funkcję odstraszacza dla kotów. Widok jednak był mało atrakcyjny, jak i brakowało wentylacji, więc szybko zakupiłam drobną siatkę z tworzywa. Super się sprawdziło takie rozwiązanie. Kot już nie przeszkadzał i dopóki rośliny nie wyrosły na całej grządce, nie zdejmowałam zabezpieczenia.
A co posiałam? Oprócz rzodkiewki rosła sałata masłowa, koper włoski, natka pietruszki, marchew (taki mały eksperyment ;), cebula siedmiolatka, roszponka oraz szczypiorek z małych cebulek. Możecie też tu dostrzec parę krzaczków truskawek oraz poziomek, które rok w rok chcą się rozrosnąć, ale nie mają gdzie. Podobnie warzywnik wyglądał w zeszłym roku.
Do połowy maja wszystkie delikatne roślinki doniczkowe trzymałam na noc w domu. Zwłaszcza delikatne pomidorki potrzebowały stałych temperatur, aby zdrowo rosnąc. Dopiero po zimnej Zośce zdecydowałam się na wysadzenie ich do ziemi. W tym roku postawiłam na dwie odmiany: maskotka - pomidor karłowy, idealny do małych ogrodów i uprawy balkonowej w pojemnikach oraz pokusa, która rośnie wysoka i daje obfity plon. Najpierw rosły w małych kubeczkach jednorazowych, potem przesadziłam je do większych doniczek i w nich rosły, porządnie się ukorzeniając.
Nie wiem czy pamiętacie, ale na ogrodzie mamy też maliny. Posadziłam w zeszłym roku dwa krzaczki i w tym roku pięknie się rozkrzewiły dając bardzo obfity plon. Poniżej możecie zobaczyć zdjęcia z kolejnych miesięcy sezonu ogrodowego. Zobaczcie jak bardzo rozrosły się maliny, a dziki bluszcz "pożera" niemal całą kratkę ogrodową :))) To właśnie z tego bluszczu na jesień robię kolejne wianki, które zobaczyć możecie u mnie w domu. Podcinam go wtedy bardzo mocno, a on i tak odrasta w szaleńczym tempie.
W tym roku postanowiłam rozprawić się z naszą nieużywaną już piaskownicą. Długo się zastanawiałam co zrobić z deskami po jej rozmontowaniu i pewnego dnia pomysł sam wpadł mi do głowy. Zrobiłam szybką metamorfozę starego stolika, któremu dorobiłam nowy blat z owych desek. Deski wyszlifowałam, skręciłam od spodu dodatkowymi deseczkami i na końcu pobieliłam delikatnie akrylową farbą. Nogi stołu przemalowałam na biało i gotowe. Stolik w wersji rustykalnej gotowy :D
Coraz cieplejsze dni zachęcały do odpoczynku na naszym ogrodowym zaciszu, a ja wciąż czekałam i czekałam, aż te moje drobne kwiatki obudzą się i wystrzelą ostro do góry. Ewidentnie brakowało im słońca i po czasie myślę, że ich wysiew powinnam zacząć już na początku lutego. Tymczasem cieszyłam się z pomidorów, które pięknie pięły się w górę i widać było, że im dobrze na nowym miejscu.
Warzywnik rozkwitał z każdym dniem, poniżej parę zdjęć z kolejnych etapów wzrostu. Po lewej stronie u góry widać jeszcze małe pomidorki, które po jakimś czasie zmieniły się w wielgachne krzaczyska i nadal pięły się do góry! Ta odmiana rośnie bowiem do 2 m (prowadzenie na 2 pędy, trzeba obrywać wilki), u nas nawet więcej. Myślę, że spokojnie można ją prowadzić na słonecznym balkonie, przy kratce ogrodowej. Można też rośliny podpinać do siatki ogrodzeniowej.
W czerwcu, gdy już nie mogłam się doczekać kolorowych kwiatów na moim tarasie, wybrałam się do sklepu ogrodniczego po parę ozdobnych kwiatów i krzewów, którymi obsadziłam front domu. Choć tego kawałka ziemi Wam nigdy nie pokazywałam, tam też się działy niezłe rewolucje. W końcu też i moje roślinki w doniczkach zaczęły zagęszczać się i kwitnąć, co niezmiernie mnie cieszyło. Niektóre jednak padły, np. jukka, a inne czekały jeszcze z miesiąc zanim na dobre się nie rozrosły.
Okazało się, że nasz kochany żółwik wychodząc na tereny zielone, ukochał sobie mój mały kwiatowy skalniak. Musiałam działać i zrobiłam palisadę wokół lewej części ogrodu, która powstrzymała skutecznie naszego gada przed zjadaniem kwiatów i deptaniem drobnych roślin.
W tak zwanym międzyczasie wyjechaliśmy na tygodniowe wakacje i wtedy to się dopiero zaczęło dziać w ogrodzie! Kwiaty wystrzeliły, rozhulały się i zagęściły na maxa. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, tak długo na to czekałam... I wiecie co? Choć satysfakcja ogromna z wyhodowanych od ziarenka roślinek, w przeszłym roku się na to nie porywam! A przynajmniej jak już coś posieję to nie w takiej ilości, bo potem żal człowiekowi wyrzucać, nie mówiąc już o ilości poświęconej opieki. I choć wyhodowałam sporo roślin, które będą zdobić ogród na długo po wysadzeniu w docelowe miejsca, to jednak nie wszystkie się przyjęły, inne pozjadały ślimaki... no cóż, takie życie ogrodnika ;)
Lato. Ogród w pełnej okazałości. Pomidory zaczęły dojrzewać. Mnóstwo pomidorów! Nie uwierzycie, ale z tych paru krzaczków zebrałam łącznie prawie 10 kg pomidorków! Codziennie mieliśmy wysyp, do kanapek, do obiadu, a jak już nie mogliśmy przerobić, bo nowe dojrzewały suszyłam je i pakowałam w słoiczki.
Ogród zarósł i radował nas każdego dnia. Teraz dopiero mogłam spokojnie usiąść i nacieszyć się widokami. Każdy kącik zamienił się w kwiatowy kącik. Parapety zarosły zielenią, balkon obsadziłam i jeszcze parę doniczek poszło na front domu, gdzie nadal kwitną kwiatki. Lobelie rozrosły się niesamowicie i to była wspaniała nagroda za trud ich pikowania.
A gdy już lato powoli zmierzało ku końcowi, czas był na zbieranie darów ogrodu, na zadumę i radosne zabawy (zawiesiliśmy huśtawkę na drzewie!). Uprzątnęłam grządki, zebrałam "eksperymentalną" marchewkę ( za gęsto ją posiałam, ach kiedy ja się nauczę!;) i znów zakryłam grządki siatką przed nieproszonymi gośćmi. Jeszcze czeka mnie przekopanie ziemi wraz z granulatem obornika, skorupkami jajek i popiołem z kominka. Po takiej kuracji ziemia będzie gotowa na przyszły rok.
Ostatnią, ale to już zupełnie ostatnią pracą ogrodowa w tym roku była drewutnia. Wiem, że pewnie mi nie uwierzycie, ale zrobiłam ją sama, z drobną pomocą męża i wskazówkami od teścia. Ten kąt ogrodu zawsze skrzętnie ukrywałam przed Wami... no wybaczcie, ale nie mogłam na niego patrzeć. W zeszłym roku, tuż przed sezonem grzewczym i zakupem drewna zamontowaliśmy z mężem słupy wraz z gotowymi płotkami ogrodowymi. Miało być tanio i szybko (a drewutnia duża, około 1 na 3 m), bo czas nas gonił. Nasza pseudo-drewutnia bez dachu, za to z plandeką na drewnie była mało estetyczna. W tym roku pozostało dobudowanie dachu oraz przedniego panelu. Zrobiłam szybki projekt, pojechałam do marketu budowlanego (i to był mój błąd), i zabrałam się do pracy. Na moim instagramie pytaliście się o diy, niestety nie zrobiłam więcej zdjęć niż to co tu widzicie, bo nie wiedziałam czy ta drewutnia w ogóle mi wyjdzie...
Pokrótce postaram się jednak opisać z czego ją wykonałam. Słupy to kantówka 7x7 cm, płotki jak wspominałam są gotowe. Do tego wykorzystałam na dach sosnowe deski podłogowe (na pióro i wpust), które przed montażem wielokrotnie zaimpregnowałam najtańszym impregnatem. Zakupiłam metalowe kątowniki o wymiarach delikatnie mniejszych niż moje słupy, dzięki czemu nie widać ich po zamontowaniu. Do tego zużyłam setki wkrętów o różnej grubości i długości. Wszystkie nowe elementy malowałam przed montażem, inaczej byłoby mi ciężko manewrować pędzlem. Dach wykończyłam maskowaniem z desek, które sprawiają wrażenie, że dach jest gruby i masywny. Nie chcę się tu wdawać w szczegóły prac budowlanych i jedno Wam powiem z całą pewnością; to moja pierwsza i ostatnia drewutnia. Umęczyłam się okrutnie, było ciężko, nawet z pomocą kochanego męża, który dźwigał mi te słupy, przytrzymywał konstrukcję, kiedy ją skręcałam czy wbijał za mnie kotwy w ziemię... To strasznie dużo roboty. I choć cieszę się, że mamy piękną drewutnię, to najbardziej cieszy mnie fakt, że już nie muszę jej robić ;P Ps. nie kupujcie drewna w marketach, nawet jeśli wydaje się Wam, że deski będą proste i sprawdziliście to przed zakupem, jednak... podczas montażu każda krzywizna będzie sprawiała kłopoty.
Obecnie zapełniamy drewutnię drewnem na zimę. Pachnie niesamowicie i cieszę się, że sezon kominkowy już tuż tuż. Nawet już raz rozpaliliśmy w kominku, bo noce coraz chłodniejsze i dom się powoli wychładza. A na ogrodzie może już nie tak soczyście zielono, ale nadal pięknie. Posadziłam wrzosy na rabacie i kwiaty cebulowe ( parędziesiąt sztuk!) też już wsadzone. I nawet pierwszy wianek powstał! Tak to już bowiem jest z tym ogrodem, że zawsze coś się znajdzie, zawsze roboty mnóstwo, ale satysfakcja nie do opisania :)) A teraz zmykam na ogród oczywiście, tak pięknie i słonecznie dzisiaj, trzeba się jeszcze tym nacieszyć!
Buziaki
Magda
17 komentarze
Też jestem właścicielką małego ogródka i potwierdzam, roboty przy nim mnóstwo. Ale moja praca nie pozwala mi na chociażby codzienne podlewanie, więc u mnie troszkę z mniejszym rozmachem wszystko ;) Pięknie u Ciebie.
OdpowiedzUsuńAneta
Oj to prawda, niby mały a ile w nim roboty... ale jaka satysfakcja potem :)
OdpowiedzUsuńwunderbar was in einen JAHR so geschieht in einen wunderbaren GARTEN
OdpowiedzUsuńwünsche noch einen schönen TAG
bis bald die BIRGIT
śliczne zdjęcia, przepiękny ogród :) uwielbiam kwiaty i takie wspaniałe kolorowe obrazki przed oknem :) szkoda, że jesień już coraz bliżej :)
OdpowiedzUsuńMy posadziliśmy pomidory i truskawki, ale niestety plaga mrówek, mszyc i ślimaków wygrała :( na razie się poddałam, może za parę lat :) za to Tobie gratuluję wytrwałości! Piękny ogród. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tego kawałka ogrodu, możesz się spełniać jako ogrodnik :)))) Pracy jest dużo ale jaka satysfakcja, kiedy już wszystko obrodzi :)
OdpowiedzUsuńBuziaki
piękny ogród :)
OdpowiedzUsuńMiło jest patrzeć na efekty swojej pracy i zbierać jej plony :)
OdpowiedzUsuńMadziu, świetny przegląd prac ogrodowych oraz efektów Twojej ciężkiej pracy. :) Można i oko nacieszyć i nawet coś skubnąć z krzaczka...:) Pozdrawiam, Magda
OdpowiedzUsuńmiło było pogapić się na zielone, bo za oknem dziś taka plucha, taki deszcz... :(
OdpowiedzUsuńJa co roku sieję lobelię i potem obsadzam nią skrzynki balkonowe i ogród. Jeżeli mogę podpowiedzieć to nie pikuję pojedynczo każdej roślinki ( podziwiam Ciebie że tak robiłaś :-)) tylko kępkami, po kilka wsadzam do skrzynek. Tak też się rozrosną. Wspaniały ogród i cieszy że własnoręcznie go ukwiecamy, i swoje plony mamy ( ale się zrymowało :-)). Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńTwj ogród jest zaczarowany kochana!!! Pięknie!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Cię cieplutko
ja już dzisiaj ostatnie podrygi na dworze, ostatnie koszenie trawy i takie tam :p
OdpowiedzUsuńMój ogród zdany jest tylko na siebie, żałuję, że nie mam czasu na doglądanie roślin. U mnie radzą sobie same, hortensje kwitną dopiero we wrześniu a pomidorki koktajlowe rozsiewają się co roku same :) U ciebie wszystko pięknie zadbane. Podziwiam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ach, jakbym chciała mieć własnym ogrów w którym mogłabym sadzić i podcinać rośliny i kwiaty... Niestety na razie marzenie o domu jest odległe, a za ogród musi mi wystarczyć mały balkonik z kilkoma donicami mięty...
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia:)
u mnie dziś ostatnie sprzątanie liści, wycinanie badyli itd :)
OdpowiedzUsuńBardzo zatęskniłem za latem i słońcem patrząc na te zdjęcia :) Zwłaszcza, że mam tyle pomysłów do zrealizowania w swojej ogrodowej przestrzeni :) Gratuluje ogródka :)
OdpowiedzUsuń