Codziennie z rana swoje pierwsze kroki kieruję do ogrodu. Jeśli myślicie, że rozkoszuję się widokiem i bujną zielenią, to grubo się mylicie. Pierwsze poranne chwile to groza, płacz i zgrzytanie zębami. O co chodzi? O inwazję ślimaków! No dobra, może troszkę przesadzam, jeszcze nie zdarzyło mi się płakać nad grządkami, ale uwierzcie mi, że nie jedno oł szit poszło dźwięcznym tonem. Ślimaki. Obślizgłe, brązowe ślimaki. Codziennie, spośród zawiłych liści sałaty, rzodkiewek itd wyjmuję po 5-6 sztuk. wyrzucam za płot w tej swojej zwykłej litości i niechęci do ich uśmiercania. A one wiedzą żem miętka i wracają, zwołując swych kumpli. O tak, takie to własnie są poranki i w sumie wieczory też, bo obchód robię dwa razy dziennie. Nawet moje dzieciaki nauczone, że nieprzyjaciela należy się wystrzegać, gdy tylko zobaczą jakąś małą kreaturę krzyczą ALAAARM. Wtedy mama biegnie na ratunek, bierzemy łopatkę i sruuu... za wspomniany płot. I tak codziennie.
Zatem w imię czego ta ślimacza wojna? Spójrzcie sami:
Walczę o moje grządki. Rośliny pielęgnowane od maleńkiego ziarenka, podlewane skrzętnie i pieczołowicie rozsadzane. Sałata, rzodkiewunia - moje ci one! Powiększony warzywniak w większości pozostawiłam własnie na nie. Posadziłam do gruntu wyhodowane drobne roślinki i czekałam. Którejś nocy jeden ze ślimaczych żarłoków zjadł cały rządek sałaty. CAŁY. To było pierwsze oł szit. Drugie wyszło mimochodem, gdy ślimaki sforsowały rozsypaną sól dookoła grządek. Trzecie, gdy znów posypałam solą, obficie tym razem i tego samego dnia przyszła ulewna burza...
Etapy przejściowe warzywniaka |
Co by nie mówić - nie ma to jak własne warzywa. Smak, kolor, wielkość - wszystko fantastyczne, nieporównywalne do tych sklepowych, choć przecież niczym nie pędzone. Odkąd mogę zbierać nasze plony ani razu nie kupiłam rzodkiewek, sałaty, koperku, rukoli czy szczypiorku. Nasze małe grządki okazały się dawać sporo od siebie. Na tyle dużo, że koper w słoikach pozamrażałam, sałatę, szczypiorek i rzodkiewki jemy codzienne. Sąsiadkę nie raz obdarowałam rukolą, gdy zaczynała kwitnąć, a nam było jej za dużo.
U góry od lewej: sałata, rzodkiewka, koperek z pietruszką i znów rzodkiew. Na dole: sałata, nowa rzodkiewka, natka pietruszki i nowa sałata |
Jak przystało na początkującą ogrodniczkę musiałam też troszkę namieszać z tymi moimi grządkami. Jak się okazało tam gdzie posadziłam koperek, posiałam już wcześniej natkę pietruszki. Bardzo długo nic wzejść nie chciało, więc stwierdziłam, że nie ma co miejsca marnować i w to samo miejsce wsadziłam kiełkujące rzodkiewki. Jak się potem okazało spod dojrzałych rzodkiewek zaczął bujnie wyrastać koperek... Partia rzodkiewek zjedzona, wyrywać chcę już bujny koperek, a tu widzę, że dopiero wzrasta mi pietruszka! W tym samym miejscu! To się dopiero nazywa wykorzystać małą przestrzeń, nawet przez przypadek;P
Sezon na truskawki i poziomki w pełni:)) |
Wracając do sałaty, to do tej całej walki ze ślimakami wyprodukowałam... uwaga... aż 80 sadzonek! Tak jakoś wyszło i sałatę hoduję teraz nie tylko na grządkach, ale też w pojemnikach i na parapecie:D Strach się bać, gdybym teraz postanowiła założyć... kurnik;)
Na parapecie sałata i koperek - teraz już dwa razy większe niż gdy robiłam to zdjęcie! W okrągłym pojemniku wyrasta sobie roszponka. |
Majeranek, cząber i tymianek - przed i po:) |
Jeśli jest jeszcze rano i właśnie czytacie ten tekst, ja będę zapewne znów na ogródku wypatrywać nieprzyjaciela wśród zielonych liści. Od kilku dni niemal cały czas pada deszcz. A to oznaczać może tylko jedno......... Oł... ;)
Buziaki i wszystkiego zielonego:)
Magda
27 komentarze
O rany! Trzymam kciuki i nie poddawaj się! O taką uprawę trzeba walczyć! Pozdrawiam zielono!
OdpowiedzUsuńKobieto idealna, piękne wnętrza , piękne zewnętrza, o rany , po prostu idylla, jestem zachłyśnieta Twoją pomysłowośćią i realizacją
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że jednak pokonasz tą ślimakową inwazję :))
OdpowiedzUsuńNo a warzywa z własnego ogródka -to zdecydowanie lepsza i smaczniejsza opcja :)
Pozdrawiam!
Magda u nas toczy się podobna wojna. Nawet czosnek zjadły.
OdpowiedzUsuńPięknie u Cibie nie dziwię sie że walczysz
Śliczny warzywniczek. Faktycznie takie swoje warzywa są wspaniałe, pachnące i pyszne :))
OdpowiedzUsuńU mnie tych ślimaków golasów na szczęście niewiele, ale już kilka udało mi się znaleźć. Też nie potrafię ich unicestwić ... i udaję, że nie widzę ;)))
Pozdrawiam cieplutko, Agness:)
Ale się obsmiałam:-) Cudnie piszesz:-) U nas podobnie ze ślimakami, chodź moja młodsza się z nimi zaprzyjaźniła niestety i razem z sąsiadem rozpoczęli hodowlę fujjjj:-)
OdpowiedzUsuńHahah historia mrożąca krew w żyłach ;)
OdpowiedzUsuńPlony zacne! U mnie póki co tylko zioła rosną i patisony :D
Nic poza tym nie chce urosną bo ziemia słaba i susza totalna. Może za rok stworzę ogrórdek z prawdziwego zdarzenia.
Pozdrawiam,
Ania
U mnie ślimacza armia atakuje truskawki i poziomki. Też nie mam sumienia ich zabijać i lądują bestie za płotem. Chyba wcale nie są takie powolne skoro wkrótce wracają :). Piękne grządeczki u Ciebie. Smakowite i zdrowe lato przed Wami. Ja ze swoich swoich skromnych grządek tymczasowo zrezygnowałam, ale chyba w przyszłym roku znów do nich powrócę.
OdpowiedzUsuńoj znam tego nieprzyjaciela ;). Tocze z nim walkę na swojej działeczce. W zeszłym roku te wstręciuchy wyjadły mi całą sałatę i kalarepkę :). W tym roku postąpiłam bardziej drastycznie i na razie grządki dzielnie opierają się atakom.
OdpowiedzUsuńTwoje grządki wygląaja apetycznie - super plony :)
Haha zabawny post ale doskonale rozumiem, bo u mnie zamiast ślimaków, wojna z mrówkami! Te małe cholery są wszędzie i niesamowicie działają mi na nerwy. Bardzo zazdroszczę Ci tego kawałka ziemi, bo z całą pewnością różnica smakowa jest i uczucie radości, że MOJE przy jedzeniu również. Ja mam tylko pomidorki koktajlowe w doniczkach, sztuk dwie. Niestety nadmiar wody i zimno nie służą im, mam tylko nadzieję, ze doczekam choć jednego pomidora przed jesienią :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w walce, może warto wzdłuż płotu wyrzucić jakąś trutkę?
Uściski
Warzywniak świetny! Ślimaki i u mnie grasują, szczerze stwierdzam, że nie ma na nich mocnych. Deszczową pogodę kochają i jedynym skutecznym sposobem wydaje się zbiór ręczny.
OdpowiedzUsuńPowodzenia :)
No widzisz, a tak się martwiłaś o te sałaty! Trzeba było dać im troszkę czasu i wzięły się za siebie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze mogłam pomóc :* A ślimak też zwierz i jeść coś musi ;P
Cudnie tam masz, fantastyczny warzywniak!
OdpowiedzUsuńfajny te Twój ogródeczek :)
OdpowiedzUsuńMi w ten sposób dziady jedne zeżarły wszystkie kwiatki....
OdpowiedzUsuńNa ślimaki jest jedna rada - przestać z nimi walczyć! Zamiast tego należy się dobrze ufortyfikować. Na blogu pokazywałam dlaczego wysokie drewniane rabaty są lepsze od takich "przyziemnych". 40cm w górę po zaimpregnowanej śliskiej, drewnianej powierzchni jest nie do pokonania, także ślimaki u mnie są bez szans i głodują. ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to jak wykorzystałaś każdy nawet najmniejszy centymetr tego ogródka!
OdpowiedzUsuńszalenstwa-panny-matki.blogspot.com
Aż żal tych zielonych pyszności... Mam nadzieje, ze szybko się od ciebie wyprowadza! Pozdrawiam Madziu
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba Twój warzywnik. Jest taki.. elegancki. Jak na warzywnik, rzecz jasna ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNa ołszity u mnie sprawdza się odstraszająco kawa [zbieram z ekspresów w połowie miasta] i eliminująco - słoiki z piwem. Od słoików co prawda ślimaki giną, ale udają się na tamten świat w stanie upojenia. Jakoś to bardziej do mnie przemawia niż rozpuszczanie ich za życia solą :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w walce :)
Na ołszity u mnie sprawdza się odstraszająco kawa [zbieram z ekspresów w połowie miasta] i eliminująco - słoiki z piwem. Od słoików co prawda ślimaki giną, ale udają się na tamten świat w stanie upojenia. Jakoś to bardziej do mnie przemawia niż rozpuszczanie ich za życia solą :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w walce :)
piękny ogródeczek :)
OdpowiedzUsuńa na ślimaki polecam kupić specjalny granulat i jeżeli nie chcesz mieć w ogródku widoku rozkładających się ślimaków, to po prostu wysyp go za ogrodzeniem.. ten granulat zwabia ślimaki, one na to włażą i pffff... po problemie ;)
pozdrawiam :)
Ile ja bym dała za taki ogródek! :)
OdpowiedzUsuńPiękne masz grządki :-). Ja od paru lat już toczę walkę ze ślimolami . Zaczęłam je tak nazywać bez żadnego współczucia gdy w ogrodzie zbieram jednorazowo nie 6 ale 26 sztuk tych niszczycieli . Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń...inwazja ślimaków - ojjj wiem co to za ból ! Też walczę... póki co wynosząc za płot ;p
OdpowiedzUsuńA ogródek to najzdrowsza rzecz świata :)
pozdrawiam
Ogródek przepiękny, wypielęgnowany i do pozazdroszczenia. Podpowiem Ci coś. Ślimaki nie znoszą folii aluminiowej:) Podobno jak na nią wchodzą to odczuwają coś w stylu rażenia prądem, więc uciekają. Jeśli zniesiesz widok folii aluminiowej przy płocie, to działaj. Powodzenia:)
OdpowiedzUsuńpiękny ogródek! powodzenia ze ślimakami ;)
OdpowiedzUsuń