Pusta biała kartka.
Zero notatek, zero niedokończonych postów.
Tak dawno mnie tu nie było...
Tak ciężko zacząć znów wejść w ten rytm. I czy wchodzić?
Zrobiłam sobie wakacyjną przerwę. Tak bardzo tego potrzebowałam, tak bardzo wszyscy tego potrzebowaliśmy. I tylko mój mąż co jakiś czas odnosił się do bloga, do tego mojego drugiego świata, który w mojej świadomości na chwilę zupełnie przestał istnieć.
Nawet nie pamiętam dokładnie jak to się do końca stało. Wszystko się działo tak szybko, a jednocześnie jakby w zwolnionym tempie. A potem zwyczajnie, z dnia na dzień, coraz mniej było mnie tutaj, coraz więcej tam, w realu. Odcięłam na chwilę pracę, odcięłam bloga, odrzuciłam wszelkie niepotrzebne pochłaniacze czasu by być z NIMI.
Dom to specyficzna maszyna. Każda jej składowa jest jak koło zębate, jak jedno szwankuje, reszta nie może funkcjonować. Nasze na moment prawie się zatrzymały. Nikt się nie spodziewał, że mój mąż nagle trafi do szpitala z zagrożeniem życia. Tak nagle wszystko stanęło w miejscu. To był dla nas cios. W końcu ma dopiero 32 lata, jak to możliwe żeby w tym wieku mieć nagle ostro krwawiący wrzód, a żołądek mieć niczym sitko od nadżerek? Ale jak??? Przecież jemy zdrowo, Paweł nie pije, nie pali, jedyny grzech to ukochana kawa... Te pytania nie dawały nam spokoju. A potem pobyt w szpitalu, długa rekonwalescencja, tęskniące dzieci, tysiąc wizyt lekarskich, mnóstwo recept i wykupionych lekarstw. Czas się jakby zatrzymał, a jednak trzeba było dalej funkcjonować, robić swoje.
Parę następnych miesięcy było dla nas trudnych. Praca Pawła wymagała od niego stałych wyjazdów i rozłąka dawała się wszystkim we znaki. Kartki kalendarza wyglądały prawie jak kółko i krzyżyk, z tym że nikt z nas nie wygrywał. Zdrowie się podratowało, ale czułam że nie wszystko jest tak jak powinno. Czułam, że jeśli w tamtym czasie nie zrezygnuję z czegoś, to będę tego później bardzo żałowała. Na początek odpuściłam bloga, potem pokończyłam wszystkie zaczęte projekty i zobowiązania. Postanowiłam zrezygnować z nowych. Smutno mi było, bo coś, co z takim wysiłkiem wskrzesiłam do życia, znów miało stanąć w miejscu. Wiedziałam jednak, że na pracę zawsze przyjdzie czas, a moje dzieci tylko teraz będą małe. Jaką byłabym matką, gdybym nie poświęciła im siebie w tak wymagającym czasie, jaki nas doświadczył? Postanowiłam więc zadbać o rodzinę, o męża, o dzieci. To był najlepszy wybór jakiego mogłam dokonać.
A później było już tylko lepiej. Szalony pęd delegacji, konferencji etc się skończył i pojechaliśmy na rodzinne wakacje last minute. Pojechaliśmy do obleganego kurortu, gdzie było pełno ludzi, tłoczna plaża... a wypoczęliśmy za wszystkie czasy! Co więcej, przez cały czas byłam tak skupiona na moich najbliższych, że nie widziałam nikogo wokół. Jedynie fantastyczne widoki i MY.
Tydzień urlopu szybko się skończył, wróciliśmy opaleni, szczęśliwi, naładowani pozytywną energią... by tylko przepakować walizki, w międzyczasie uczcić urodziny synka i wyjechaliśmy na Mazury. Pamiętam, jak ktoś, już nie wiem kto napisał wtedy na instagramie "ale wam dobrze, cały czas macie wakacje". Uśmiechnęłam się wtedy i posmutniałam za razem. Nikt nie wiedział, że tak bardzo potrzebowaliśmy tego odpoczynku. I nikt nie wiedział, że akurat Paweł rozpoczął nową pracę, że ten czas gdy ja i dzieci spacerowaliśmy i odpoczywaliśmy na łonie natury, on pracował zdalnie i musiał dawać z siebie wszystko. Nie wszystko jest bowiem takie jak na zdjęciach.
Wiecie co? Jestem szczęściarą. Mam fantastycznego, cholernie pracowitego męża i kochane dzieci. Mam dom, który jest naszą oazą. Mam ich miłość i daję im miłość. Mam to szczęście, że mogę pozwolić sobie na to czego życie ode mnie wymaga w danej chwili. Żyję chwilą i żyję dla tej chwili.
Magda
30 komentarze
tylko buzia mi się uśmiechnęła czytając Twoje słowa, masz rację jesteś wielka szczęściarą
OdpowiedzUsuńCiężki czas za Wami, tym bardziej mi głupio, że to ja też coś podobnego Ci napisałam o tych Waszych kolejnych wakacjach. Ale nie miałam pojęcia, zdjęcia ukazują Was bardzo szczęśliwych to człowiek nie zastanawia się, że tam u Was może coś być nie tak. Wypoczynek jak najbardziej się Wam należał, dobrze że z Twoim mężem już lepiej. Pozdrawiam serdecznie! Cieszę się, że wszystko co złe już za Wami! Rodzina najważniejsza i nie przejmuj się blogiem czy pracą, bo to wszystko bez rodziny nie ma sensu. Takie jest moje zdania:) Buźki Ala
OdpowiedzUsuńno własnie nie zawsze wszystko jest takim jak widac na zdjęciach , a takaie chwile bardzo zblizaja i zycie się wiecej cenii doswiadcza , priorytety się zmieniają...
OdpowiedzUsuńostanio tez miałam bardzo ciezki czas wiec wiem o czym piszesz
Słusznie postąpiłaś :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za zdrowie - Was wszystkich, bo pewnie takie sytuacje pozostawiają jakiś ślad. Jak będziesz czuła, że wszystko się unormowało, to znów zaczniesz dzielić czas pomiędzy rodzinę a pracę i blog :-*
To była dobra decyzja z chwilowym oderwaniem się od pracy i bloga, czasu nie da się cofnąć niestety w takich sytuacjach ważniejsza jest rodzina <3
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że mąż wrócił do zdrowia, wiem co znaczą wrzody u mężczyzny gdyż z tym zmaga się mój mąż. Pamiętam jak pod koniec ciąży w środku nocy jechałam z nim na pogotowie gdyż nie umiał wytrzymać z bólu :(
Powodzenia Wam życzę :)
Magda jesteś bardzo mądrą kobietą. Życzę zdrowia dla całej rodziny. Pozdrawiam Agata
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie wszystko jest takie piękne jak na zdjęciach a piękny dom szczęścia nie daje bo i w nim dzieją się tragedie których Internet nie pokazuje. Gratuluję odwagi pokazania prozy i smutku życia bo dzisiaj to takie nie popularne.... Teraz będzie już tylko lepiej.
OdpowiedzUsuńBuziaki kochana! Dokonałaś dobrego wyboru. Masz rację, że na zdjęciach wszystko wygląda ładnie,a często borykamy się z codziennością. Ja też odpływam i przypływam do blogowania, też zatrzymuję się na chwilę, bo są rzeczy ważne i ważniejsze. Dziś jadę po 2 moich młodszych dzieci, które zostawiłam u mojej mamy na 2 tygodnie i mam straszne wyrzuty sumienia, że na tak długo...I już myślę, jak im wynagrodzić ten czas, kiedy mnie nie było:)
OdpowiedzUsuńDużo spokoju Madziu Ci życzę-dla Ciebie i Twojej rodziny:)
Uściski!
A jeszcze jak przeczytałam o pracy Twojego Pawła, że na urlopie musiał pracować zdalnie-takie niestety jest życie. Pamiętam jak jechaliśmy na pogrzeb mojego taty, kiedy świat zawalił mi się na głowę, a niemal przez całą drogę mój mąż musiał rozmawiać służbowo przez telefon, o czymś, co w tamtym momencie było dla mnie nic nie warte...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńGrunt, że Tobie, Wam jest z tym dobrze. Co to za radość bombardować ludzi postami, gdy naprawdę nie o tym się marzy. A poza tym w lecie lepiej patrzeć na zieleń na dworze, niż w monitor laptopa :)
OdpowiedzUsuńTakie jest życie- nieprzewidywalne,zaskakujące i stawiające nieraz przed nami trudne wybory i dylematy. I tylko od nas samych zależy jak do tego podejdziemy,jak postąpimy i na co postawimy :)
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się zdrowo!
Magda, jestem z Tobą, życzę Ci, żeby wszystko dobrze się ułożyło. Zauważyłam, że jest Cię mniej nawet na IG. Trzymaj się, rodzina najważniejsza. Buziaki!
OdpowiedzUsuńMadziu, właśnie się zastanawiałam gdzie sie podziewasz i dlaczego milczysz tak długo, a tu takie wiadomości przynosisz. Trudno to sobie wyobrazić, ile musieliście przejść trudnych chwil. Madziu, takie doświadczenia budują rodzinę, scalają i łączą na dobre i na złe. Nagle zdajemy sobie sprawę jak dużo mamy i co możemy stracić, jak ulotne jest życie. Ogromnie się cieszę , że daliście radę w tych trudnych dla was chwilach i że udało Wam się spędzić tak cudowne momenty, odciąć się od codzienności. :) Madziu- Szczęściaro - niech to całe szczęście Cię nie opuszcza! Ściskam, Magda
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńDużo szczęścia życzę!!!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! Trzymam mocno kciuki, aby teraz było już tylko lepiej :)
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że się wzruszyłam... Oczywiście życzę Wam aby wszystko dalej układało się coraz lepiej!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego dla Was i zdrowia dla męża.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Miło Cię tutaj widzieć Madziu... Mam nadzieję, że wszystko wróci do normy. A czas z rodziną jest najważniejszy!!!!
OdpowiedzUsuńbuziaki
Ładne zdjęcia:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMadzia wszystkiego dobrego, zdrowia dla męża i miłości ale tej Wam raczej nie brakuje, bo to się czuje...:))
OdpowiedzUsuńZdjęcia świetne, wspomnienia z wakacji jak przeczytałam również :)
Uściski
Oby już tylko z górki i tylko dobrze się wiodło.
OdpowiedzUsuńMagdo, bo zdrowe odżywianie to przede wszystkim ciepłe posiłki,nic nie leczy lepiej nadżerek i wrażliwego żołądka niż gotowane ciepłe jedzenie.Wielu ludziom nie służą te modne,zimne sałatki.
OdpowiedzUsuńHanna
To prawda że nie zawsze jest tak kolorowo jak na zdjęciach i rzeczywistość potrafi nas brutalnie doświadczyć. Ważne by żyć w zgodzie ze sobą i swoimi priorytetami.
OdpowiedzUsuńWysyłam Wam dużo pozytywnej energii życząc zdrowia...to przecież najważniejsze.
Magdo wchodzić ! Ale w swoim czasie, nic na siłę. Wróć gdy poczujesz, że tego potrzebujesz, bo blog to również cześć Twojego świata. Rodzina najważniejsza, a my poczekamy !
OdpowiedzUsuńMagduś! Wcale Ci się nie dziwię, że zwolniłaś...Najważniejsze że wszystko wraca do normy, zdrowie jest najważniejsze! Masz wspaniałą rodzinkę i dbasz o nią najlepiej jak potrafisz. Buziaki i głowa do góry! Bo jak nie Ty to kto?:-))))
OdpowiedzUsuńMnie się zdaje, że juści Ty se całkiem do siebie doszła i ten post to ja czytam: HELOŁ I AM BACK. Będzie się działo!
OdpowiedzUsuńPiękny wpis
OdpowiedzUsuń😃zdrówka Wam życzę, wiem jaka bieda je stracić....