, , ,

Domowa piekarnia: o zakwasie i chlebie słów kilka

18:56

Ta historia zaczyna się na moich ukochanych Mazurach. Upalne lato, ja i moja siostra jesteśmy na wakacjach na wsi. Wyjeżdżamy co roku, w to samo miejsce, śmiem twierdzić najpiękniejsze na Ziemi. To tam całymi dniami pływamy w jeziorze, to tam bawimy się w podchody z przyjaciółmi, robimy własne łuki, śpimy na sianie, jeździmy nad jezioro beczkowozem, a nocą podziwiamy rozgwieżdżone niebo. Wspaniałe wspomnienia, do których stale wracam i które zajmują dużą część mojego serca. 
Niektóre z nich, choć lekko mgłą osnute, potrafią być nadal tak wyraźnie, że niemal czuć ich smak. Do dziś wyraźnie czuję ten jeden, wyjątkowy. To smak prawdziwego chleba, takiego na zakwasie, wypiekanego w prawdziwym piecu chlebowym przy kuchni kaflowej. Pamiętam jak wędrujemy z przyjaciółmi gdzieś po polnej drodze. Jest piękny, letni dzień, totalny gorąc, a my wcinamy solidnie wypieczony i jeszcze ciepły bochenek chleba. Kawałek po kawałku.
To właśnie wtedy zamarzyło mi się po raz pierwszy, aby i w moim domu pachniało chlebem.


Od kilku tygodni cudowny, lekko winny zapach zakwasu chlebowego unosi się w moim domu. Wieczorami nastawiam zaczyn, by kolejnego dnia zagnieść ciasto, a wieczorem cieszyć się pysznym, jeszcze ciepłym chlebkiem z chrupiącą skórką.
Powiem Wam, że cykorzyłam się strasznie, aby spróbować zrobić własny zakwas! I pewnie dlatego za pierwszym razem mi nie wyszedł. Nie poddałam się, w końcu skoro wykupiłam połowę zapasów mąki w sklepie, trzeba było wziąć się w garść i zacząć od nowa.


Zakwas robiłam z mąki żytniej i wody. Najłatwiej przygotować go z mąki typu 720 oraz przegotowanej i ostudzonej wody lub wody mineralnej, przykrywając i odstawiając w ciepłe miejsce, w kolejnych dniach go dokarmiając. Za pierwszym razem porwałam się na wykonanie zakwasu z mąki żytniej razowej i nie wyszedł. Był "za ciężki", było mu za zimno i zamiast rosnąć... spleśniał. Przesiałam mąkę z otrębów i na tak przygotowanej zaczęłam od początku. Tym razem postawiłam go przy kominku, gdzie było około 26-27 stopni i pięknie zaczął pracować. Przepis na zakwas znalazłam w książce "O chlebie" Elizy Mórawskiej, której kupienie było pierwszym impulsem do zrobienia własnego chlebka właśnie teraz. Jednak, pomimo tego, że autorka podaje w dość przystępny sposób wszelkie przepisy i opowiada o pieczeniu chleba, czułam się niepewnie i musiałam jeszcze poczytać w internecie o co chodzi z tym zakwasem. Ale jak to internet, każdy ma swój pomysł i znajdź tu człowieku ten najlepszy... 

Mój pierwszy chleb na zakwasie:)
Cytować książki nie będę, natomiast jak się okazało, autorka prowadzi także bloga dedykowanego właśnie pieczeniu chleba. Wiele godzin spędziłam wertując jego wirtualne kartki, czytając komentarze i szukając odpowiedzi na swoje problemy. Nie na wszystkie znalazłam odpowiedź, ale poczułam się na tyle pewnie, aby bez popełniania błędów ruszyć z tematem. Dla mnie sama książka to jakby dodatek do bloga, niestety bez jego przeczytania nie dowiedziałabym się, że np. ciasto z kilograma mąki należy podzielić na dwie keksówki, a nie pakować do jednej, czego w książce nie było napisane:/ Na blogu znajdziecie także przepis na zakwas. Nie będę go tutaj cytować jest za długi;P Ale nie przerażajcie się, to nic innego jak mąka, woda, zamieszać, przykryć, zostawić i tak przez parę dni...;)


Najtrudniejszy pierwszy krok. Zakwas już zrobiłam, teraz dopiero zaczęła się zabawa! Postanowiłam zacząć od najprostszych chlebków, pieczonych w keksówkach. Z ciastem nie było problemu, wystarczyło poznać dwie najważniejsze zasady. Ciasto z mąki żytniej wyrabiamy krótko, dosłownie kilka minut. Ciasto z mąki pszennej wyrabiamy dłużej, aby w mące uwolnić gluten. Swoje chlebki wyrabiam mikserem z końcówką typu hak na najwolniejszych obrotach. Bez niego w sumie nie wyobrażam sobie łatwego wyrabiania ciasta. Ciasto z mąki żytniej wyrabiam około 5-6 minut, ciasto mieszane 7-8, ciasto pszenne do 10 mintut, aby było gładkie i sprężyste. 


Keksówki można wysmarować olejem i oprószyć otrębami itp. albo użyć papieru do pieczenia. Ja zawsze używałam oleju i wychodziło super. Chlebki wstawiamy zawsze do mocno nagrzanego piekarnika, w zależności od przepisu dodajemy kostek lodu na jego spód (aby zaparować piekarnik), albo spryskujemy wodą ścianki. Chlebki piekę na ustawieniu góra/dół i środkowym poziomie. Zawsze. Na początku stawiałam na niższym poziomie i przez to nie wyrastały tak ładnie. Miałam spory problem z dogadaniem się z moim piekarnikiem, bo nie dość, że nie mam do niego instrukcji (nasz dom kupiliśmy z wyposażeniem kuchennym agd, do których instrukcji brak...) to jeszcze drzwiczki się nie domykają... Ale jak widać na załączonych zdjęciach - dogadać się w końcu dogadałam i to nawet nieźle;)


Po kilku chlebkach z kaksówki przyszła pora kolejny krok. Zamarzył mi się taki piękny bochenek, z chrupiącą skórką, wyglądem przypominający te ze sklepu. Kupiłam koszyk do wyrastania chleba (na zdjęciu powyżej ten jasny, bambusowy), wyrobiłam ciasto i okazało się, że jeden koszyczek to za mało. Z czeluści szafek wyciągnęłam stary koszyk, który dziwnym trafem zostawiłam, bo wydawało mi się, że się kiedyś przyda. I nie myliłam się. Wyłożyłam go ściereczką, obsypałam mąką i włożyłam jako tako uformowane ciasto. Wyrosło, ach pięknie wyrosło, a przy pieczeniu jeden chlebek nawet fantazyjnie pękł. Jak się okazało - już po upieczeniu - zbyt hojnie obsypałam koszyki i bochenki wyszły białe jak śniegiem obsypane;P Cóż, człowiek się uczy na błędach. 

Moje pierwsze bochenki z koszyczków.
Jednak czułam, że dalej coś robię nie tak. Poszperałam znów w internetach i znalazłam informację o składaniu ciasta, aby ładnie się formowało i nie pękało na wierzchu. Moja metoda zawijania ciasta pod spód, tak jak się robi ciasto na pizzę nie była skuteczna. Okazało się, że tuż przed finalnym ułożeniem ciasta w koszyczku należy je odpowiednio złożyć, zawijając brzegi do środka, rozpłaszczając i znów zawijając. Tutaj znalazłam świetną instrukcję, która pomogła mi pójść krok dalej, a tu dowiedziałam się wielu cennych informacji na temat wyrastania i formowania chleba.
Kolejna niezwykle ważna rzecz w przypadku pieczenia takiego "gołego" chlebka, to odpowiednie nagrzanie piekarnika i blachy, na której będziemy piec. Piekarnik nagrzewam od razu z blachą, około 40 min, czyli tyle ile przeciętnie zajmuje ostatnie wyrastanie chlebków, które piekę. Zauważyłam, że  delikatne przekładanie chleba na taką gorącą blachę deje lepsze rezultaty i chlebek ładnie się unosi.


Chlebek w trakcie finalnego wyrastania w koszyczku i gotowy bochenek:)

Moja przygoda z domowym chlebem wciąż trwa i wciąż daje mi wiele satysfakcji. Szukam stale ciekawych przepisów, próbuję te same i zawsze chleb wychodzi... inny:) Taka już jego natura, że nigdy nie będzie taki sam, ale zawsze oczaruje nas smakiem. Co dwa - trzy dni piekę nowe chlebki i jak na razie tylko dwa razy przez okres półtora miesiąca wspomagałam się pieczywem ze sklepu. I wiecie co Wam powiem? Domowe chleby są najlepsze, bez porównania!


A Wy pieczecie własne chlebki? Wiem z mojego instagrama, że wiele osób jest zadowolonych i nie wyobraża sobie już innego chleba. Jeśli macie sprawdzone przepisy, albo inne rady dla mnie, czyli początkującego piekarza;) z chęcią przyjmę każdą, nawet najdrobniejszą podpowiedź! :))) 

Buziaki
Magda

Zobacz również

43 komentarze

  1. Podziwiam za cierpliwość! Chętnie spróbowałabym takiego domowego chlebka, zanim zabrałabym się za to sama. Jedynie tak mogłabym się zmotywować, bo póki co jestem zadowolona z naszej piekarni i boję się, że moje nie dorównały by smakiem tym chlebkom zwykłym, razowym, szpinakowym, etc... To właśnie smak mojego dzieciństwa, stara piekarnia z tradycjami ;-)
    Szkoda że mam do Ciebie daleko, bo chętnie bym się wprosiła na degustację ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas niestety nie ma blisko piekarni, a jeden-dwa dobre chleby ze sklepy to zdecydowanie za mało;) I w dodatku bułki: nadęte, nadmuchane jakieś, zupełnie bez smaku:/ Fajnie mieć taką piekarnię koło siebie, nic tylko pozazdrościć:)
      Jakbyś była jednak w okolicy to zapraszam, u nas chleba pod dostatkiem!

      Usuń
  2. Od paru lat chodzi za mną upieczenie chleba, jednak ciągle nie mam odwagi.... obawiam się, że zakwas by mi nie wyszedł, bo w ciągu dnia, gdy pracujemy, mam 19 st w mieszkaniu... wiem, że są też inne przepisy, ale jakoś ciągle nie mogę się przekonać...
    Twoje chlebki piękne... aż czuję ten zapach... cudownie musi pachnieć w Twoim domu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zupełnie niepotrzebne obawy! Zakwas możesz postawić blisko kaloryfera, aby się zrobił, dokarmia się go raz dziennie więc spokojnie dobierzesz dogodną godzinę. Potem zakwas możesz trzymać w lodówce i dokarmiać raz na tydzień. W każdym momencie można zakwas wyjąć, po dwóch godzinach dokarmić i gdy będzie aktywny ( po około 12h) można zrobić zaczyn. Potem, jeśli nie ma Cie w domu, możesz odstawić chleb do wyrastania... w lodówce! Taki chlebek, który nie jest poganiany nawet ładniej wychodzi:))) Także nie ma co się bać!

      Usuń
  3. Ja swoją przygodę zaczęłam w zeszłym roku. Krok po kroku w tajniki pieczenia wprowadziła mnie książka Piotr Kucharskiego "Chleb.Domowa piekarnia". Książka oprócz przepisów na chleb na zakwasie i taki na drożdżach zawiera także opis całego procesu powstawania zakwasu,rodzajw mąk,a także historię rodzinną autora. Gdyż wychowywał sie w rodzinie piekarzy. Ja dziś nastawiam zaczyn na chleb piwno-cebulowy. Oprócz mąki do ciasta właściwego dodaje się także piwo na słodzie pszenicznym. Serdecznie polecam lekturę tej książki. Przy jej czytaniu już pachnie chlebem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Chyba tego właśnie mi brakowało w książce "O chlebie", kupując ją myślałam że to będzie takie kompendium wiedzy o pieczeniu chleba, niestety to tylko podstawy. Dziękuję za polecenie!
      Teraz przymierzam się do chlebków z oliwkami i pomidorkami, z cebulką też brzmi kusząco, a piwno-cebulowy to już samą nazwą wymiata:D

      Usuń
  4. No, jestem pełna podziwu dla Twojej determinacji. Posta przeczytałam z niemałym zaciekawieniem, bo sama do tematu podchodziłam już kilka razy i różnie z tym bywało. W końcu dałam za wygraną. Teraz widzę jednak, że być może za szybko się poddałam. Twoje chlebki wyglądają imponująco, aż ma się wrażenie, że czuć jak pachną :-) Może odważę się jeszcze raz i spróbuję skorygować błędy? Dałaś mi w końcu porządny impuls do działania :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba kombinować i nie poddawać się. Mi nie wszystkie chlebki wyszły zupełnie tak jak bym chciała, ale nie zniechęcałam się. Raz nawet zapomniałam dodać soli do chleba i było dość zabawnie...;) Trzymam za Ciebie kciuki!

      Usuń
  5. z pieczeniem chleba jest chyba tak że jak się zacznie to już nie można przestać bo inny nie smakuje.Pyszne są ta własnoręcznie pieczone chleby.coraz więcej osób piecze w domu chleby i bułeczki.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą w 100% :) I też mam tak, że gotując z dobrych jakościowo składników nie potrafię jeść na mieście, bardzo ciężko mnie zadowolić dobrą jakością jedzenia, taka się wybredna stałam;P Pozdrawiam:)

      Usuń
  6. Uwielbiam domowe chleby:) Twoje wyglądają przepysznie:) Tak mnie zmotywowałas i zainspirowałaś, ze chyba sama lada dzien upiekę chlebek:) pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Pochwal się koniecznie jak już upieczesz!

      Usuń
  7. Smakowite chlebki !!! ja ciągle nie mam odwagi się za to zabrać :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, Ty??? No niemożliwe, taka pracowita pszczółka!;) Więcej odwagi, potem już nie przestaniesz piec! :D

      Usuń
  8. Mnie też zainspirowała książka Elizy. Po wielu miesiącach "niepieczenia" postanowiłam zabrać się za własny zakwas. Oczywiście pierwszy nie wyszedł, ale później było już tylko lepiej :) Nie korzystam z koszyków, chleb dorasta w blaszce lub garnku, na dolną półkę stawiam miskę z wodą, a między czasie podczas pieczenia, kilkakrotnie spryskuję chleb wodą. Ciągle się uczę. Początkowo piekłam chleb na papierze do pieczenia, teraz - naczynie w którym piekę smaruję olejem i podsypuję otrębami pszennymi. I tak to póki co wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W garnku jeszcze nie próbowałam, mam jeden żeliwny i się do niego przymierzam:) Pomysł z miską z wodą ekstra, muszę wypróbować tylko miski odpowiedniej brak;)
      A słyszałam, że piekarnika nie wolno otwierać podczas pieczenia bo chleb może opaść, Ty nie miałaś z tym problemów?

      Usuń
  9. Widać po chlebie, że musi być smaczny. Kiedy moja mama piekła chleb lubiałam jeszcze taki gorący. Teraz na pieczenie nie ma czasu. Sama chciałabym spróbować upiec ale... może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś przyjdzie na to czas, jak tylko to poczujesz, że to ten dzień;) Też uwielbiam gorący/ciepły chlebek, zwłaszcza piętkę pochłaniam w 3 sekundy:D

      Usuń
  10. Własny chleb na zakwasie wypiekam już ponad dwa lata i nie wyobrażam sobie innego. Gdy z jakiś powodów nie uda mi się chleba wypiec (a zdarza się to bardzo rzadko) i muszę kupić chleb...niestety każdy jak najlepszy by nie był wydaje się sztuczny. A do tego ten zapach unoszący się w całym domu - bezcenne!!! Zapach pieczonego chleba to dla mnie zapach miłości!
    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, dwa lata? Nieźle! I cały czas na tym samym zakwasie? Brawo:D Mam nadzieję, że uda mi się też kiedyś pochwalić takim wynikiem:)

      Usuń
  11. Domowe chlebki są NAJLEPSZE NA ŚWIECIE :-) Ja dostałam kiedyś przepisz od pewnej pani na drożdżowy chlebek pszenno-żytni, zawsze mi się udaje jest przepyszny i nie wymaga wyrabiania ciasta, po prostu trzeba czekać aż wyrośnie dodawać składników i upiec :-) Jest pycha, powiem jednak że często jest tak, że przejada nam się on i wtedy znowu kupujemy chleb w sklepie. Ostatnio mamy fazę na domowe wypieki i znalazłam w pewnym magazynie przepis na zakwas - będę próbowała z niego zrobić żytni chlebek - zobaczymy co z tego wyjdzie. Jedno mogę powiedzieć: mąka mi się już w szafkach nie mieści ;-D bo robię zapasy żeby co chwilę do sklepu nie biegać ;-)
    pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihih, nie przesadzaj kochana z tą mąką, ja kiedyś też na zaś kupowałam i w stresie potem byłam bo data przydatności się kończyła, a ja ani zakwasu, ani czasu na pieczenie nie miałam!;)
      Na razie robię tyle różnych rodzajów chlebka, że jeszcze się nam smaki nie przejadły. Natomiast staram się, aby nie robić pod rząd ciągle pszennych albo żytnich, musi być równowaga;)

      Usuń
    2. Masz rację, trzeba urozmaicać pieczywo - tak jest najlepiej. Mnie najlepiej wychodzi jeden chlebek i boję się innych robić, ale muszę spróbować :-) Pozdrowionka! Aaaa póki co zakwas się "kisi" zobaczymy czy się uda ;-)

      Usuń
  12. Kiedyś miałam okres, gdzie ciągle piekłam bułki - dyniowe, marchwiowe, owsiane. Jak chleb to bananowy ale chyba mnie przekonałaś i sama zapragnęłam zrobić taki chleb. A co!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O bananowym chlebku słyszałam nie raz, ale jeszcze nie próbowałam. Za to bułki owsiane były i to super odmiana dla chlebków:)

      Usuń
  13. Ja też mam fazę własnego chleba. Zakwas zepsułam 2 razy, z pomocą przyszła koleżanka i teraz już chyba polubiliśmy się, on nie ucieka, ja go dokarmiam :)
    Rodzinka chleb doceniła i nawet maruda syn zjada, mimo że ciemniejszy i z mąką żytnią. Chrupiąca skórka go przekonała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi podarowany kiedyś przez koleżankę zakwas niestety spleśniał, nie umiałam do niego podejść i wydawało mi się, że to czarna magia;) U nas sukcesem jest, że dzieciaki zajadają chlebek bez marudzenia, że skórka nie dobra. Właśnie teraz, gdy jest chrupiąca, smakuje im najbardziej!

      Usuń
  14. Mi marzy się pieczenie własnego chleba jednak na razie gdy nie mam piekarnika muszę obejść się smakiem.

    OdpowiedzUsuń
  15. Potrafisz zachęcić, oj potrafisz:-) Już od dłuższego czasu zabieram się za chleb na zakwasie ale do tej pory odważyłam się jedynie na pieczywo na drożdżach ale tak jak mówisz, trzeba się przełamać:-) Doskonałe instrukcje i baaardzo zachęcające focie, aż slinka leci:-) ja też pamiętam smak chleba z dzieciństwa i tę chrupiącą skórkę, walka zawsze była o "dupkę" lub "piętkę" jak kto woli:-) Buziale Kuchareczko!:-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Musi smakować nieziemsko :) Nie ma to jak domowy świeżo upieczony chlebek, mniam! ;) Pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń
  17. chlebek prez siebie upieczony to rarytaski , ja pieke i pychota tylko czasem wychodza kwaśne tylko nie wiem dlaczego , bo robiłam rózne proporcje mąk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz za kwaśny zakwas to możesz go odświeżyć. Z zakwasu zostaw tylko 1-2 łyżki, dosyp 2 łyżki mąki, 2-3 łyżki wody na każdą łyżkę mąki i wymieszaj. Jeśli nic się nie będzie działo po 6-10 godzinach powtórz dokarmianie. Powinno pomóc, a zakwas będzie mniej octowy.

      Usuń
  18. Pewnego razu wzięłam się za pieczenie chlebka z tak mizernym skutkiem, że sam zakwas mi nie wyszedł. I w tedy powiedziałam sobie w duchu, że chyba to jednak nie dla mnie. Teraz czytając Twoją historię na nowo zaczynam rozmyślać o własnym chlebie :) Uwielbiam ten zapach a radość i duma muszą być nie do opisania :o) Dziękuję za linki i porady biegnę wertować w linkach :* miłego wtorku !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie warto się poddawać, kto nie ryzykuje, ten nic nie zyskuje i... nie je;P

      Usuń
  19. Porzucam keksówkę na rzecz koszyka.A ja tyle tego chleba piekę, że trzeba to urozmaicić!szalenstwa-panny-matki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozkochasz się w chlebie z koszyczków:))) A masz jakieś fajne przepisy do polecenia?

      Usuń
  20. witam :)
    Ja dopiero zaczynam piec chleb ... wychodzi pyszny ale na drożdżach piekę na zakwasie nie mogę się odważyć jeszcze :-)
    http://martuchnaj-zyciejestpiekne.blogspot.com/2015/10/chleb-bardzo-atwy.html
    wyżej link do chlebka bez wyrabiania - nam ten chlebek smakuje :-)
    pozdrawiam

    p.s. cudne zdjęcia :-)

    OdpowiedzUsuń
  21. Wszystko już chyba piekłam ale chleba wciąż nie
    Muszę sie wreszcie zebrać :-)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. Choć przed chwilą zjadłam śniadanie to nie marzę w tej chwili o niczym innym, ale gorącym bochenku chleba i tym boskim zapachu... Ja chleb piekłam kilka razy, bułki też się trafiły, ale nie weszło mi w nawyk, niestety. Prawdopodobnie częściowo z tego powodu, że dom opuszczam o 5.40 i wszystko musiałabym zrobić wieczorem. Jednak mieszkając jeszcze z rodzicami, chyba na studiach, miałyśmy z mamą epizod pieczenie chleba i trwało to ponad pół roku. Chleb był na zakwasie, z otrębami i nasionami, przepyszny. Muszę znaleźć na niego przepis :) A jak z przełożeniem chleba z koszyczka na blachę? To mnie najbardziej zastanawia.... Nie traci kształtu? To znaczy wyraźnie widzę, że nie, ale wydaje się to najbardziej skomplikowanym momentem całej produkcji :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomniało mi się... szukałaś instrukcji do piekarnika w Internecie? Ja czasem jak czegoś szybko potrzebuję to wolę sięgnąć do telefonu i ściągnąć instrukcję niż wchodzić na drabinę żeby sięgnąć do kartonu z instrukcjami i gwarancjami :D

      Usuń
  23. Narobiłaś mi smaka! Zawsze uważałam pieczenie własnego chleba za trudne i czasochłonne. Jednak oglądając zdjęcia, czytając opisy mam po raz kolejny ochotę spróbować. Już nawet się w myślach zastanawiałam, gdzie postawić zakwas, żeby miał ciepło i koty go nie zrzuciły. Niestety kaloryfery odpadają, bo na pewno by się zainteresowały, ale może spróbuję dogrzewania lampą magazynową. Jest w niej mocna żarówka, typowa 'kwoka' wiec powinno być dobrze.
    Mam nadzieję, że wyjdzie mi coś jadalnego.

    OdpowiedzUsuń
  24. Hej Magdo,
    Dziekuje ogromnie za podzielenie sie swoja historia, za piekne zdjecia i szczere wyznania. Ja dopiero mysle o tym calym projekcie, powoli zaczynam rozkminiac co i jak. Twoje zdjecia zachecaja mnie ogromnie! Mam nadzieje ze wkrotce sie do tego zbiore i ze sie nie poddam jesli cos nie wyjdzie!Buziaki, Ewa

    OdpowiedzUsuń

SUBSCRIBE NEWSLETTER

Get an email of every new post! We'll never share your address.