Witajcie!
Dawno mnie tu nie było (tydzień prawie!;), a to z powodu kilku spraw. Jako mama pracująca w domu, nigdy nie mogę przewidzieć jaki "pożar" zaraz nastąpi. Cisza, spokój, można pomyśleć o zrobieniu zaległych zadań, bądź zabrać się za nowe projekty. A tu nagle, ni stad ni zowąd dziecię twe zaczyna gorączkować. Na szczęście rozchorowało się tylko jedno i to starsze, które potrafi się komunikować, powie co i gdzie go boli. I tak, zamiast skupienia się na obowiązkach, miałam końcówkę tygodnia podporządkowaną tylko i wyłącznie dzieciom. Musicie wiedzieć, że u nas czy w zdrowiu czy w chorobie, mój starszak nie zwalnia swojego tempa nawet na minutę. Potrafi brykać i wariować przy temperaturze powyżej 38 stopni... Dopiero kiedy siada i wydaje się jakiś niemrawy, wiem, że temperatura podskoczyła znacznie;) A skoro dzieci brykają w najlepsze, to i mama musi być w ciągłej gotowości, by sprostać wysokim oczekiwaniom.
Powiem Wam, że pomimo tej nieszczęsnej temperatury, bawiliśmy się rewelacyjnie. Poduszki z kanap w salonie były raz domkiem, raz tratwami. Zrobiłam dzieciom kurs robienia jajecznicy (mam nadzieję, że już niedługo sami mi zrobią, a ja sobie odpocznę;P ) oraz upiekliśmy wspólnie cytrynowe ciasteczka:))
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego na zdjęciach zamiast dzieci widnieją pomidory? :) Otóż już od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem zrobienia własnych przetworów. Zmotywowana przez przyjaciółkę zrobiłam, jeszcze przed atakiem choróbska, tylko kilka słoiczków przecieru pomidorowego tak na spróbowanie. To było zdecydowanie za mało! Kurcze, wiem że ameryki nie odkryłam, ale domowy przecier nie ma sobie równych. Zmotywowana rezultatem, zakupiłam kilka skrzynek pomidorów i w weekend przerobiłam je na domowy ketchup i wspominany przecier w kilku wersjach. Teraz tylko pozostało mi wykonanie czapeczek na moje słoikowe pyszności oraz przysposobienie odpowiednio spiżarni:)) Jeśli macie ochotę, skorzystajcie z przepisów, które wypróbowałam. Ketchup znajdziecie TUTAJ, a przecier TUTAJ. Pychotki:D
A żeby nie być gołosłowną, oto mix zdjęć z ostatnich pomidorowo - dzieciowych dni;)
Magda
30 komentarze
Piękny kolor ma przecier:)
OdpowiedzUsuńPodobno to zasługa skórki, której nie obierałam z pomidorów, tylko całość zmieliłam drobno przez maszynkę do mięsa. Wykroiłam wcześniej szypułki, a na końcu przetarłam przez sitko, wyławiając same pestki.
UsuńOj dzieciaczki potrafią zająć nam czas - po brzegi:) Podziwiam Twój zapał do kuchennych szaleństw. Ja niestety odstawiłam tę działkę swojego życia lekko na bok, bo już doby mi zabrakło:) A szkoda, bo wszystko wygląda smakowicie.
OdpowiedzUsuńMoje dzieciaki to szczególnie;) A zapał wynika z tego chociażby, że nie mogłam się doczekać swojej kuchni po tym całym remoncie. I to też taka moja mała odskocznia, gotowanie mnie relaksuje, nawet jeśli stoję po nocy;)
Usuńpiękne słoiczki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńAle był u was pomidorowy i smaczny weekend! Ciasteczka i przecier pomidorowy, mniam!
OdpowiedzUsuńPięknie ubrane słoiczki!
buziaki Madziu
Dziękuję Natalko, teraz czeka mnie zrobienie "ubranek" dla reszty towarzystwa;)
UsuńAle jak ładnie te słoiczki ozdobione! Aż szkoda rozpakowywać je i otwierać ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
hehe, ano szkoda, choć dwa już poszły, nie mogłam się opanować! :P
UsuńOjej..u nas tez pomidorowo...uwielbiam, kocham i szaleję za pomidorami, dlatego, kiedy jest sezon-nie ma silnych-są i słoiki! A Mama wzorowa-przyszła synowa będzie dziękować za te jajecznicowe nauki...:p Mój mąż nawet wodę na herbatę spali..więc WIEM CO MÓWIĘ:)))Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńWiem jak to jest, sama mam taki egzemplarz w domu... A syn ma ciągoty do kucharzenia, zawsze mi pomaga, wiec może mu tak już zostanie;) Buziaki
Usuńuwielbiam domowy ketchup - moja Mama tez kiedyś taki robiła i taki pamiętam z dzieciństwa :))) ślicznie ubrałaś słoiczki :*** Buziak!!!
OdpowiedzUsuńNo no trzeba będzie kiedyś wygospodarować jakąś spiżarkę i podziałać. Super wyglądają te gotowe słoiczki :)
OdpowiedzUsuńAle pięknie "zapakowałaś" słoiczki:):)
OdpowiedzUsuńTen przecier na pewno świetnie smakuje, a jeszcze jak extra wygląda!!
OdpowiedzUsuńZ chęcią wypróbuję...buziaki...a nieobecnością się nie przejmuj...czasem tak jest, że życie swoje a my swoje ;-)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę! Ja do takich rzeczy niestety się nie nadaję, pieczenie gotowanie to tak, ale słoiki...
OdpowiedzUsuńZaangażowanie dzieci w kuchni to bardzo dobry pomysł, my z synusiem wyrabiamy makaron, pieczemy ciasteczka, a później wspólne sprzątanie.. Pomidory wyszły pyszne..miłego dnia
OdpowiedzUsuńnigdy nie robiłam i pewnie w tym roku nie dam rady :) ale cudnie wygląda i plan jest taki, że za rok będę dużo więcej gotować...już mi tęskno
OdpowiedzUsuńPychotka! uwielbiam własnej roboty! ;)
OdpowiedzUsuńZdolniacha z Ciebie! A jakie boskie czapeczki na słoikach:-) Idealnie pasują do koloru przetworów:-)
OdpowiedzUsuńu mnie domowe przeciery robi dziadek i nic im nie dorównuje... mniam!
OdpowiedzUsuńu mnie dzisiaj.. kwaśno!
Ale masz słodkie pociechy! :)))) Urocze :)
OdpowiedzUsuńja w ten weekend siedziałam po uszy w powidłach śliwkowych :) oj ciężka praca ale jaka opłacalna :) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńkobieto jesteś SUPERMATKĄ !!! Dzieciaki słodziaki!!!
OdpowiedzUsuń:)) Nie ma to jak zabawa z dzieciakami i wspólne gotowanie:)) A przetworów zazdroszczę bardzo, ja jakaś leniwa jestem w tym roku strasznie i nic nam nie zrobiłam:/ Uściski:)))
OdpowiedzUsuńOj, jak ładnie zapakowane te słoiczki :) Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńNadchodzący weekend będzie dla mnie jednym z ostatnich przetworowych weekendów, już zrobiłam prawie wszystko co chciałam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie
Kasia
Przepiękne są takie wspólne chwile - nauka robienia jajecznicy, pieczenie ciastek, zabawa poduszkami. Pamiętam podobne z dzieciństwa i to właśnie one sprawiają, że moje dzieciństwo należało do udanych :) Podziwiam rodziców, którzy w dzisiejszych czasach, mimo nawału pracy, własnej firmy itd., poświęcają dzieciom mnóstwo czasu i energii. Owszem, tak powinno być, bo skoro się ktoś decyduje na dziecko to chyba ma świadomość, że trzeba się nim zająć, nakarmić, wychować, kochać... ale niestety tak nie jest. Obserwuję mnóstwo par, które robią karierę, a dzieci są tylko wożone ze szkoły na zajęcia dodatkowe, potem do domu, telewizor włączony i dziecko z głowy na cały wieczór. Po 20 zapędzić do łóżka i w końcu czas wolny. W takich przypadkach mam wrażenie, że dzieci są dodatkiem do życia, obowiązkowym elementem, bo przecież tak być powinno. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń